Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

ceniony-niezrozumiany

outsider, jak nazwał go jan cybis, a może gierymius dux, nowator polskiego malarstwa? kim był aleksander gierymski, jeden z najwybitniejszych polskich artystów drugiej połowy XIX wieku? już za życia malarza stanisław witkiewicz przypiął mu łatkę niezrozumianego artysty zmagającego się ze swoimi dziełami. polska historia sztuki chętnie nazywała go artystą wyklętym, który doczekał się rozgłosu dopiero po śmierci. z przekazów znających go ludzi wiemy, że był to człowiek o bardzo trudnym charakterze, typ samotnika uciekający od zbędnego towarzystwa, on sam z kolei pisał o sobie "mieszkam na piątym piętrze, mam dwa okna, przez które nigdy słońce nie zajrzy, kota, sąsiada muzyka (…) mam i siebie, którego nie lubię i muszę mieć ciągle – za to nie mam pieca." ale jaki był naprawdę? przez pryzmat jego obrazów spróbujemy zajrzeć wgłąb duszy malarza i zrozumieć fenomen tego wielkiego talentu.

aleksander gierymski urodził się w 1850 roku, a więc w samym środku zmieniających się kierunków i nurtów w sztuce europejskiej. od dzieciństwa chłonący artystyczne postrzeganie świata, zarówno ze względu na muzyczne zamiłowania ojca, józefa, czy w końcu autorytetu starszego o 4 lata brata, maksymiliana, był to człowiek o wyjątkowo wrażliwym i drobiazgowym podejściu do rzeczywistości. ukończywszy klasę rysunkową w warszawie i uzyskawszy pełnoletność, dołączył do brata przebywającego w monachium, by podjąć naukę na tamtejszej akademii sztuk pięknych, wówczas jednej z najlepszych w europie. przyjeżdżający tam na studia polacy stworzyli zamknięte środowisko artystyczne, które zwykło nazywać się szkołą monachijską; jej przywódcą przez wiele lat był charyzmatyczny i odnoszący liczne sukcesy maksymilian, który ze swoimi obrazami o tematyce powstańczej wpisywał się w romantyczny jeszcze nurt, tak chwalony w ówczesnej polsce. aleksander, pełniący rolę "młodszego brata maksymiliana", na pierwszym etapie swojej młodzieńczej twórczości pozostawał pod silnym wpływem brata, który pozostawał jego opiekunem i autorytetem w obcym kraju. w obrazach z końca lat 60. i 70. widać zatem dominację tematów historycznych, tak popieranych przez środowisko akademickie.

stanie w cieniu brata i kopiowanie go nie było jednak na rękę ambitnego malarza. pracowitość i upiór doprowadziły go w 1872 roku do pierwszej nagrody za szkic do sceny sądu z "kupca weneckiego" szekspira, którą wystawił w wiedniu. choć zobligowany był zrealizować ten temat w większym formacie, pracę jego przerwał przymusowy wyjazd z chorującym na gruźlicę bratem do włoch. w trakcie podróży gierymski zainteresuje się codziennym życiem prostych ludzi, czego efektem będą dwa obrazy: austeria rzymska (zaginiona) oraz gra w mora. w styczniu 1874 roku niespodziewanie umiera maksymilian, co w liście do przyjaciela aleksander skomentuje słowami "Ja od śmierci brata stał się człowiekiem." trzeba jednak zrozumieć, że te gorzkie słowa nie wzięły się znikąd; pozycja i ciągłe "matkowanie" starszego brata w wielkim świecie, a przede wszystkim niemal dyktowanie mu sposobu malowania, czy jednoczesnym chwaleniu wszelkich sukcesów "olesia", były dla łatwo drażniącego się artysty ciężarem. aleksander wróci na chwilę do warszawy, ale potem będzie kontynuował podróż po italii, którą przerwie znowu rok później, kiedy umrze jego ojciec.

Aleksander Gierymski, Gra w mora, 1874

w tym czasie wystawi w warszawskim towarzystwie sztuk pięknych zachęta austerię rzymską i grę w mora, które wraz z płótnami józefa chełmońskiego znacznie wyróżniały się na tle historyzujących dzieł podopiecznych akademii. obrazy spotkały się ze skrajnymi reakcjami; z jednej strony cenione je za kolorystykę i sposób malowania, z drugiej znaleźli się krytycy surowo potępiający tematykę dzieł. gierymski wszedł w warszawskie środowisko artystyczne, stał się stałym bywalcem u aktorki heleny modrzejewskiej, w której się podkochiwał. wkrótce wyruszył jednak znów w podróż do włoch, być może miało to związek z samą modrzejewską. za granicą dochodzą do artysty echa krytyki wystawionych przez niego dzieł. filozof  
henryk struve napisał: "artysta przy tworzeniu tych dzieł nie miał na oku upostaciowania jakiejkolwiek myśli, uchwycenia jakiegoś idealniejszego rysu z życia ludowego włochów, jemu nie szło o poruszanie w widzu jakiejkolwiek poetycznej struny, o wywołanie estetycznej sympatii dla przedstawianych postaci."

gierymski głęboko odczuł niezrozumienie w ojczyźnie i żałował, że rodacy mają go jedynie za malarza karczemnego. tym samym postanowił zmienić styl i nadać mu "poetycznego tonu". podejmie temat sjesty włoskiej, wytwornej sceny kostiumowej z wieku XVI, inspirowanej malarstwem weneckich kolorystów. postaci stojącej na pierwszym planie kobiety będzie starał się z pamięci nadać rysy modrzejewskiej, jej bowiem niejako dedykuje to dzieło. powstanie kilka wersji sjesty włoskiej; ta druga będzie jeszcze niedokończona przez wiele lat. aleksander był malarzem bardzo cierpliwym, bo poświęcał swoim obrazom dużo uwagi, z drugiej strony ciągle je zmieniał, przemalowywał, niezadowolony z efektów. stąd pewnie wielokrotne powtarzanie tych samych motywów albo cięcie płócien - w przypadku I wersji sjesty włoskiej można doszukać się śladów wycinania i przeszywania płócien, dublażu, przerabiania kratownicy. konserwatorzy potwierdzają, że zabiegi te powstały w procesie twórczym i są dziełem samego autora, co czyni gierymskiego nie tyle umiejętnym malarzem, ale też wprawnym konserwatorem.

Aleksander Gierymski, Sjesta włoska (II), 1876-1880

w tym samym czasie, podczas pobytu we włoszech, gierymskiego zajmie jeszcze jeden temat. tak jak sjesta włoska nawiązywać będzie do kostiumowej sceny historycznej, ale malowanej w zupełnie nieakademicki, nowatorski sposób. stworzywszy kilkanaście studiów przygotowawczych, gierymski będzie walczył z motywem altany; efekt końcowy w altanie pokaże dopiero w 1882 roku na wystawie w zachęcie. i choć dzieło otrzyma nagrodę, zostanie potraktowane przez krytykę z obojętnością. aby zdać sobie sprawę z zawodu malarza, trzeba zastanowić się jak ważny był dla niego ten obraz. płótno przedstawia towarzystwo w rokokowych strojach spędzające letnie popołudnie w tytułowej altanie. przeglądając zachowane szkice i studia oraz prześwietlając ostateczny obraz widzimy, że gierymski często zmieniał koncepcję, przestawiał postacie, przemalowywał ich stroje. za czasochłonnością obrazu przemawiają także świadectwa autora "głowa mnie boli nieznośnie; dzień w dzień malowanie w słońcu (…) do każdej rzeczy, choćby to był kamień, muszę osobne studia robić, żeby potem to wszystko po kolei sklecić w atelier na obrazie". głównym bohaterem obrazu nie byli przebrani za arystokrację prości modele; oczkiem w głowie, a jednocześnie przyczyną zdenerwowania i rezygnacji, było światło. sączące się przez oczka altany, padające na stół i postaci, stanowiło ogromny problem: jak je namalować? stanisław witkiewicz pisał, że kiedy zobaczył efekt końcowy miał wrażenie, jakby artysta "umęczył" obraz - ilość warstw farby nakładanej impastami, zróżnicowanie fakturalne uzyskane przez różne narzędzia, dłubanie, skrobanie, miały sprawić, że płótno było w opłakanym stanie, a nawet, że zrozpaczony artysta zniszczył efekt końcowy, którym miało być rzekomo trzy razy większe płótno. ta legenda jest mało prawdopodobna, ale daje wyobrażenie o faktycznym zaangażowaniu artysty w proces twórczy, co potwierdza antoni sygietyński: "do kręgu tych, którzy się dla sztuki zarzynali, należał właśnie aleksander gierymski. nic nie było w stanie zadowolić go w zupełności. wciąż chciał od siebie więcej, niż to co już zrobił, wciąż czegoś nowego szukał, wciąż coś znajdował i potem znów szukał. stąd męka i ciągły niepokój, które jednak ani na wartość, sani na charakter obrazów nie wpłynęły ujemnie. (...) i w rezultacie odkrył nową sztukę: zaczął przedmioty, widziane na powietrzu, malować na powietrzu." to poszukiwanie i wnioski można porównać do wniosków impresjonistów, którzy równolegle stają się w paryżu sławni, a jednak gierymski znał ich tylko pobieżnie i trzeba podkreślić, że w altanie jest wynikiem jedno własnych pomysłów, a zatem nie jest obrazem impresjonistycznym, jak zwykło się go w historii sztuki określać.

Aleksander Gierymski, W altanie, 1882

gierymski powróci na dłużej do warszawy. czas ten spędzi na powracaniu w miejsca znane doskonale z dzieciństwa - nadwiślańskie brzegi, do parków, na starówkę. porzuci przebieranych modeli i sztuczne sceny rodzajowe, które zdaje się podejmować wyłącznie ze względów formalnych, z uwagi na porządek akademicki. subiektywne wyobrażenie przeszłości, oparte na obrazach starych mistrzów i kopiowaniu stylu innych przerodzi się teraz w chęć portretowania rzeczywistości, obiektywne, niemal reporterskie. od początku 1884 roku zajmie gierymskiego święto trąbek, malowane w kilku wersjach. temat odnosi się do żydowskich obchodów nowego roku, podczas którego obmywano się z grzechów i wrzucano do wody karteczki z intencjami na nadchodzący rok. gierymski przedstawia scenę z pewnego dystansu, stosując typowo fotograficzny kadr (malarz będzie używał tego wynalazku i korzystał z fotografii do malowania). obraz nie jest jednak "kolorową fotografią", malowaną w plenerze kompozycją, ale wynikiem obserwacji i szkiców, kończonych w pracowni. nowatorski sposób ujęcia, stonowana kolorystyka, nowy sposób kadrowania i tematyka odnosząca się do życia prostych ludzi będzie wielkim zaskoczeniem dla polskiej publiczności. z jednej strony będą chwalić go pozytywiści, w tym bolesław prus, i środowiska zbliżające się do realizmu, z drugiej strony zwolennicy malarstwa tradycyjnego, w postaci jana matejko, skrytykują obraz za "zagraniczną bezmyślność". 

Aleksander Gierymski, Święto Trąbek (I), 1884

obrazy z okresu warszawskiego można uznać za te, na które gierymski narzekał najmniej. znalazły uznanie w kręgach artystycznych i stosunkowo łatwo było znaleźć nabywcę, ale też odnosiły się do przestrzeni i miejsc, które gierymski dobrze znał i kochał. można pokusić się o stwierdzenie, że te widoki warszawy charakteryzują się większym niż na innych obrazach malarza uczuciem, choć tak naprawdę cała twórczość gierymskiego jest raczej chłodna i pozbawiona emocji. tu jednak harmonia jasnych, spokojnych barw, uzyskanie efektu delikatnego światła o zmierzchu odbijającego się w wodzie potęgują nastrojowość sceny: pomruki modlitw wydają się słyszalne, czuć atmosferę tego święta. z podobnym oddaniem gierymski odda się innemu motywowi, który powtórzy przynajmniej cztery razy. postać żydówki handlującej owocami, tzw. pomarańczarki, która zyskała sławę w ostatnich latach ze względu na rewindykację dzieła uznanego za stracone po drugiej wojnie światowej, ma bowiem swoją "siostrę bliźniaczkę" - żydówkę z cytrynami, oraz dwie inne, zaginione. na organizowanej obecnie w warszawskim muzeum narodowym monograficznej wystawie aleksandra gierymskiego można obejrzeć obie żydówki zestawione ze sobą. widać różnice, szczególnie w rozmiarze i kolorze, ale ujęcie postaci pozostaje takie samo. mamy do czynienia nie z portretem, ale studium postaci - anonimowej starszej kobiety trzymającej kosze z cytrusami i dziergającej na drutach. jej stara, pomarszczona twarz stanowi centrum zainteresowania artysty - widzimy z jaką dokładnością odmalował jej zmęczenie. żydówka była też jednym z ulubionych obrazów gierymskiego; "'żydówka' była może najlepszym obrazem (…). diablo plastyczna i kolorowa. być może, że przesadzam, ale jeśli kiedy na serio wrócę do malarstwa, to dla mnie pozostaną tylko duże albo średnie figury - nic z pejzażu".

Aleksander Gierymski, Żydówka z pomarańczami, 1880-81; Żydówka z cytrynami, 1881

okres warszawski przynosi zmianę w życiu towarzyskim aleksandra; zaprzyjaźnia się on ze stanisławem witkiewiczem i antonim sygietyńskim, którzy zdają się rozumieć jego sztukę i piszą pochlebne, ale szczere recenzje na temat jego sztuki. nadchodzą też lepsze czasy finansowe. aleksander nie należał do zamożnych; mimo pokaźnego spadku po maksymilianie, niezainwestowane pieniądze szybko znikają, a młody malarz ma na utrzymaniu nie tylko siebie, ale też najmłodszą siostrę, klotyldę. gierymski podejmuje współpracę z licznymi czasopismami warszawskimi: "kłosy", "wędrowiec", związanymi między innymi z postacią witkiewicza. tworzy do nich początkowo ryciny na podstawie swoich obrazów, ale również ilustracje. w trudnych czasach stanie się to jego podstawowe źródło dochodów - łącznie przez 5 lat gierymski "rozdrabniał" będzie swój talent na rysunki i ilustracje, „robione dla chleba, po kilka złotych za cal kwadratowy”.  udało mu się jednak zyskać aprobatę jednego z zamożniejszych mecenasów na polskim rynku sztuki - ignacego korwin-milewskiego. 

szlachcic zakupił jego żydówkę z cytrynami, a potem dał malarzowi zlecenie na obraz o tytule anioł pański. obraz ten gierymski malował już w monachium, "pozowały" mu więc podmonachijskie chłopki. temat - zdaje się standardowy jak na europejski realizm - nie przekonywał gierymskiego. nie był to malarz wsi, zawsze wolał malować miasto. milewski jednak bardzo dokładnie wyznaczył jak ma wyglądać kompozycja, a w trakcie jej malowania często sugerował liczne zmiany. gierymski bardzo niechętnie odnosił się do efektu swojej pracy: "na poprzednim, wiejskim tak się złapałem, żem sobie wmówił, żeby nigdzie nie wystawiał. obmierzł mi tak, że choć jest masa rzeczy w nim do poprawienia, nie chcę za nic już nad nim robić." choć rozpisywano się nad nienaturalnym monumentalizmem postaci i rozmiarem płótna (akademicy przywykli do zasady, że wielkie formaty odpowiadają wyłącznie wielkim tematom: historycznym, mitologicznym, biblijnym), warto zwrócić uwagę na światło i jego efekty. jest godzina 18, kobiety przerywają pracę, składają narzędzia i w milczeniu przystępują do modlitwy. za nimi widać zachodzące słońce, które rzuca resztki światła na ich postaci. gierymski decyduje się dosyć odważne rozwiązanie - oświetlenie postaci od tyłu, co optycznie jeszcze bardziej wypycha je do przodu. jednocześnie zyskują one na trójwymiarowości, co jest efektem ciągłych poszukiwań malarza.

Aleksander Gierymski, Anioł Pański, 1890

to zmaganie się ze światłem doprowadzi gierymskiego do zainteresowania nokturnami. widząc jego próby, milewski wysyła malarza do paryża - miasta świateł, tym samym spełniając jedno z największych marzeń artysty. jego zadaniem jest namalowania stolicy sztuki nocą, a dokładnie jednego z najdoskonalszych gmachów tej sztuki - opery paryskiej. malarz będzie zatem odwiedzał ją każdego wieczoru, obserwował rozproszone w ciemnościach światło i przechodniów. teraz obiektem zainteresowań staje się światło sztuczne, elektryczne. kiedy gierymski zauważy różnice w oświetleniu (najważniej związanym ze zmianą kloszy albo natężenia światła), napisze w liście "garnier [architekt opery paryskiej] (…) zmienił od dwóch miesięcy oświetlenie opery i zrobił świństwo nie tylko mnie, spaskudził dobry motyw malarski!". istotnie, obraz trzeba było namalować niemal od nowa, a raczej - w przypadku tak upartego malarza jak gierymski - malowanie z pamięci. powstały dwie wersje tego samego obrazu, jedna zniszczona przez nieumyślną konserwację. widać w nich jednak stopniowe dochodzenie do perfekcji (tak jak w obrazach luwr nocą); gierymski z pietyzmem oddaje relację między światłem, a przechodniami, podkreśla ich sylwetki w mroku, odmalowuje nastrój panujący późnym wieczorem w wielkim mieście. ci anonimowi, spowici ciemnością ludzie są interpretowani w świetle samotności i charakteru malarza. był to jednak wciąż człowiek na własne życzenie odosobniony, zdystansowany. z czasem jego wrażliwość przechodzi w nieufność i łatwość denerwowania się, postępującą niestabilność emocjonalną i neurozę. artysta ma 41 lat.

Aleksander Gierymski, Opera paryska, 1891

ostatnie dziesięć lat życia gierymski spędzi na podróżach. w paryżu spędzi 3 lata, ale potem będzie do niego jeszcze wracał, wróci też do monachium i polski. przyjedzie do krakowa i zamieszka u  włodzimierza tetmajera w bronowicach. w tym czasie kraków przeżywa chłopomanię; towarzystwo z miasta bawi na wsi, zachwycone kolorytem i pięknem wsi oraz wiejskich dziewcząt. gierymski znajduje się wśród artystów zafascynowanych folklorem, poznaje w bronowicach polską wieś. ale efekt jest zaskakujący. podczas gdy młodsi malarze inspirują się witalnością chłopców, gierymski podsumuje swoją obecność na wsi zgoła odmiennie. trumna chłopska miała pierwotnie nosić tytuł ostatnie. obraz przedstawia parę starszych ludzi siedzących przed pobielaną chatą, o której ścianę oparta jest mała, malowana na niebiesko, trumienka. mamy do czynienia z prostymi ludźmi, lecz zdolnymi są do skomplikowanych, złożonych uczuć. nie wiemy, czy autor wymyślił tę scenę, ale mało prawdopodobne wydaje się, by sportretował rodziców prawdziwie opłakujących śmierć dziecka. co nie oznacza, że nie ukazał ich żałoby, której nie był w stanie zobaczyć. właśnie ten brak emocji najsilniej działa na nasze uczucia – pokazując tak niewiele, tak naprawdę gierymski pokazuje wszystko – od niemego krzyku po otępienie z żalu. wszystko, od niejednoznacznej reakcji rodziców na śmierć dziecka (przyzwyczajeni do śmierci, pochowali już wcześniejsze dzieci, przegrywający z biedą i trudem życia, zmęczeni pracą na chleb, przekonani o rychłej śmierci, bo nikt nie zapewni im opieki na starość?), po trudną do zinterpretowania figurę śpiącego spokojnie psa, po intensywną kolorystykę dzieła, to nietypowy dla gierymskiego, bo sięgający po symbolizm, zabieg. 

Aleksander Gierymski, Trumna chłopska, 1894-1895

skąd ta prawdziwość, wiarygodność uczuć? gerymski sam w swoim życiu doświadczył śmierci – przeżył starszego brata, swoją matkę, ojca, młodszą siostrę, szwagra, odwiedził swojego przyjaciela, brunona abakanowicza, który umarł następnego dnia. śmierć towarzyszyła aleksandrowi, co pogłębiało jego chorobę, a raczej poczucie zmęczenia, pesymizm, zwątpienie, towarzyszące malarzowi niemal od początku kariery – ten utalentowany, ale też bardzo ambitny malarz wciąż poszukiwał lepszych rozwiązań, udoskonaleń. niedoceniany przez krytykę, długo też porównywany do starszego brata, w końcu często doświadczający biedy i wątły na ciele (co wiązało się z zagadkową chorobą, związaną najpewniej z zatruciem toksycznymi farbami, często bowiem oblizywał brudne palce, malując bezpośrednio nimi na płótnie) gierymski powoli gasł i tracił kontakt z rzeczywistością. 

ostatnie chwile spędzi we włoszech, gdzie w roku 1901 przeżyje poważny atak choroby i zostanie przewieziony do szpitala psychiatrycznego santa maria della pietà na zatybrzu. napisał kiedyś „ja nie chcę zdychać na ogólnej sali, ja muszę zarobić na separatkę! do diabła! to mi się należy!”, lecz na separatkę jednak nie udało mu się zarobić, mimo że szpital psychiatryczny był najtańszym miejscem na w miarę godną śmierć. opłacił mu ją jednak ostatni najbliższy towarzysz, rzeźbiarz antoni medeyski, który też wykonał maskę pośmiertną artysty i zorganizował pogrzeb. w rok po śmierci zorganizowano, między innymi dzięki staraniom witkiewicza, wystawę w sali matejkowskiej w zachęcie, podczas której planowano sprzedać część obrazów gierymskiego w celu pokrycia kosztów za wykupienie stałego grobu na campo verano w rzymie, gdzie został pochowany gierymski. ostatecznie pochowano go w spólnym gronie z trzema innymi artystami polskimi, w tym antonim medeyskim.

jakim artystą był w aleksander gierymski? trudno pogodzić się z opinią samotnego, biednego artysty, bo były takie momenty w jego karierze, kiedy udawało mu się sprzedawać obrazy, a zgodnie ze współczesnymi wyliczeniami osiągały one jedne z najwyższych cen w warszawie. do tego gierymski mógł liczyć na wielu serdecznych przyjaciół, miał też naśladowców i bliskich mu, szanujących go ludzi. wciąż jednak pozostawał w konflikcie z samym sobą - czy to na tle artystycznym, czy osobistym. ambicja i zbyt wielki talent, którego nie potrafił wykorzystać, nie dawały mu spokoju. mówi się, że był nikim za życia i doceniono go dopiero po śmierci. tak naprawdę był znany w kręgach, choć głównie za nazwisko niż za obrazy. gierymski był ceniony. był jednak też niezrozumiany. ale z pewnością miał wielki wpływ na rozwój sztuki w polsce, na przyzwyczajenie publiczności do nowych kierunków i zrzucenie z piedestału malarstwa historycznego. malował jak akademik, realista, impresjonista, symbolista, ale tak naprawdę nie był przedstawicielem żadnego z tych kierunków. słusznie napisał ludwik stasiał, że "na gierymskim i jego talencie kładły swój stempel wszystkie ewolucje i kierunki, które panowały w europie w końcu XIX wieku". gierymski był jednak przede wszystkim sobą i przedstawicielem swojego własnego kierunku, był - jak nazwał go zenon przesmycki - "poetą światła".