Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 maja 2010

lucian freud



ostatnio dużo piszą o nim w gazetach. myślałam, że dopiero co odkryto jego geniusz, talent, czy może pokrewieństwo z wielkim zygmuntem. ale nie, to by było zbyt banalne. przecież mimo to, że polska jest zacofanym krajem w wielu dziedzinach, znajdują się tu z pewnością ludzie, którzy od dawna wiedzieli, kim jest lucian freud. a rozpisują się o nim dlatego, żeby podkreślić, że jest najlepiej zarabiającym współczesnym malarzem, jego majątek szacuje się na 191 milionów dolarów, w dodatku jego obrazy są wystarczająco ekscentryczne, przykuwające uwagę i skandaliczne, zatem niełatwo ich nie zauważyć i o nich nie słyszeć.

lucian freud urodził się 8 grudnia 1922 roku w berlinie, jako syn ernesta freuda, syna zygmunta freuda. wraz z rodziną emigrował do wielkiej brytani około roku 1933 po dojściu hitlera do władzy. uzyskał obywatelstwo brytyjskie i walczył w marynarce wojennej, lecz na skutek poważnych ran zwolniono go ze służby. jeszcze w czasie wojny rozpoczął naukę w londyńskiej szkole artystycznej, a potem w east anglian school of painting and drawings w dedham. dzięki nowatorskim sposobom nauczania freud mógł opracował własny styl. początkowo praktykował realizm, romansował także z nurtem surrealizmu. lecz tak naprawdę opracował własny styl, często nazywany realizmem intymnym, który praktycznie niezmiennie utrzymuje do dziś. w latach 60. jego obrazy zyskały na brutalności, a pigment stał się mocno ziarnisty.

lucian freud jest domownikiem, a raczej pracownioholikiem. rzadko tworzy poza swoim atelier. tworzy przede wszystkim portrety, ale wyłącznie bliskich znajomych. zamyka się z nimi na długi czas w pracowni, gdyż nie lubi malować z pamięci. jak mówi "nie byłbym nigdy w stanie umieścić na obrazie czegoś, co nie znajduje się przede mną. to byłoby niepotrzebne kłamstwo". jego portrety często są uznawane za obsceniczne, pełne erotyzmu i pornograficzne, choć po głębszym zastanowieniu nie okazują się takie. być może taką opinię malarz zasługuje swojemu dziadkowi, który nie stronił od pojmowania człowieka jako istoty wyłącznie cielesnej, obcującej z własną seksualnością i wstydzącą się jej. przekornie lucian utrzymuje, że nie miał dobrych kontaktów z dziadkiem, jednak jego znajomi mówią, że spędził z nim wiele czasu w dzieciństwie. zygmunt freud umarł, gdy lucian miał 17 lat.

lecz skąd ta sława? skąd grube miliony, skąd wysokie ceny jego obrazów? jak on to robi, że maluje pięć do siedmiu obrazów rocznie, a one sprzedają się jak ciepłe bułeczki? nie sposób znaleźć ich w narodowych muzeach, gdyż są po prostu za drogie. jedyna możliwość obejrzenia jego prac to wystawy retrospekcyjne, takie jak w londynie czy obecnie w centrum pompidou. jego "autoportret z podbitym okiem" został sprzedany za bagatela 30 milionów dolarów. nagi portret brytyjskiej sławy kate moss kupiono zaraz po wyschnięciu farby za 10 milionów dolarów. trudno oceniać geniusz malarza tylko po cenach jego obrazów, jednak w tym przypadku nietrudno odmówić mu talentu. sam przyciąga tym, że unika życia gwiazdy. a jego prace są tak odpychające, obleśne i brutalne, że w dobie przemocy i pornografii budzą szacunek niż obrzydzenie. i odpychając przyciągają. nie dziwne więc, że posiadanie na ścianie jadalni obrazu takiego jak "big sue" to największy luksów wśród bogaczy. sam freud mimo sędziwego wieku wciąż maluje, nie zmieniając wcale swoich technik i inspiracji. a z wiekiem jego prace jeszcze bardziej szokują.


Lucian Freud, Naga śpiąca dziewczyna, 1968

Lucian Freud, Benefits Supervisor Sleeping (Big Sue), 1995
zakupiona przez romana abramowicza kupił w 2008 za 17,2 mln funtów (ok. 34 mln dolarów), najwyższą cenę za dzieło żyjącego (wówczas) twórcy.

 Lucian Freud, Wieczór w studio, 1993

Lucian Fredu, Naga Kate Moss, 2002

Lucian Freud, Leżąca wśród draperii, 1989-90

***
20 lipca 2011 roku, w wieku 88 lat, lucian freud umarł w swoim domu w londynie z powodu nieujawnionej choroby. z tej okazji ukazało się już wiele informacji na jego temat, jak to bywa z artystami po ich śmierci. miejmy nadzieję, że to tragiczne wydarzenie nie znajdzie odbicia w rozsławieniu jego prac i podniesienie ich wartości. niech po prostu ci, którzy doceniali go za życia, oddają mu należny hołd teraz.

są i dobre strony tej medialnej nagonki z powodu jego śmierci. dzięki temu mamy dostęp do nowych informacji na temat jego twórczości i pracy.
W latach 60. malarz znalazł wreszcie najbliższe jego temperamentowi sposób, technikę i klimat. Nie znaczy to, że porzucił malarską „psychoanalizę". Swoich modeli ustawiał pojedynczo bądź w duetach, nierzadko w towarzystwie psów. Te pełne emocji wizerunki wydają się być rezultatami krótkich spotkań. Nic bardziej mylnego, praca nad obrazami zabierała miesiące, czasem lata! Twórca nakładał góry farb, po każdym „ataku" na płótno myjąc pędzel. Efektem – formy mocne, „wyrzeźbione", zarazem nie wymęczone kolorystycznie, o świeżych barwach. Swojej matce poświęcił cztery tysiące godzin (!), pracując nad serią jej konterfektów.
Inni modele także cierpieli męki. Jeden z nich, krytyk sztuki Martin Gayford, stworzył nawet kronikę 40 dni spędzonych na pozowaniu Freudowi do portretu.
Monika Małkowska, rp.pl