Szukaj na tym blogu

piątek, 10 września 2010

uśmiech mona lisy



Leonardo da Vinci, Mona Lisa (La Gioconda), 1503-1505,
olej na drewnie, Luwr

kilka słów o najsławniejszym obrazie świata.
lecz skąd właściwie wzięła się sława, dość zwyczajnego na pierwszy rzut oka portretu?
czy wystarczyło znane nazwisko autora? choć swoją drogą dlaczego leonardo da vinci jest symbolem malarskiego geniuszu? skąd zachwyt nad przeciętnie ładną dziewczyną w ciemnym, niemalże żałobnym stroju na tle krzywego horyzontu przedstawiającego ni to las, ni to góry i jeziora? i w końcu: o co chodzi z tym uśmiechem?!


"Daily Telegraph" pisze o tezie postawionej przez Vito Franco, naukowca z uniwersytetu w Palermo, dotyczącej tajemnicy uśmiechu Mony Lisy. Uczony jest przekonany, że sportretowana przez Leonarda da Vinci żona florenckiego kupca miała niebezpiecznie wysoki poziom cholesterolu. 

Uśmiech Mony Lisy badany był przez wielu uczonych, którzy stawiali różne hipotezy. Udowadniano, że Gioconda była w ciąży, że nie miała zębów, wreszcie - że to ukryty autoportret samego malarza, a uśmiech ma szydzić z tych, którzy tego nie dostrzegają.
(źródło: wirtualna polska wiadomości)
Naukowcy rozpracowali zagadkę dziwnego wyrazu twarzy Giocondy. To nasze oczy wysyłają sprzeczne sygnały do mózgu na temat nastroju patrycjuszki
Na temat uśmiechu Giocondy pędzla Leonarda da Vinci powstało już niemal 2 tys. prac naukowych. Zygmunt Freud uznał, że Mona Lisa miała neurozę, a holenderscy badacze z uniwersytetu w Amsterdamie w ułamkach oddali jej emocje: 83 proc. szczęścia, 9 proc. niesmaku, 6 proc. strachu i 2 proc. niezadowolenia. Powstały teorie mówiące, że to sam Leonardo spogląda na nas z tego portretu albo że mistrz usiłował pokazać, w jaki sposób śmieje się z nas Bóg.
Teraz do głosu dochodzą neurobiolodzy, którzy wymowę najsłynniejszego uśmiechu świata próbują przetłumaczyć na język ludzkiego mózgu. Pierwszy krok w tym kierunku wykonała Margaret Livingstone z Harvard Medical School, która w 2000 roku udowodniła, że enigmatyczny grymas ust w strefie widzenia peryferyjnego zamienia się w uśmiech, natomiast traci rys rozbawienia, kiedy jest odbierany przez komórki dołka środkowego siatkówki oka.
W najnowszych badaniach hiszpańscy naukowcy z Instytutu Neurobiologii w Alicante pokazali, dlaczego tak się dzieje. Okazuje się, że to komórki siatkówki przesyłają do mózgu informacje należące do różnych kategorii, np. dotyczące rozmiaru, jasności czy położenia obiektu w polu widzenia. W zależności od tego, która kategoria zdobędzie w danej chwili przewagę, taki wyraz twarzy ujrzymy.

- Czasem jeden typ sygnału przeważa nad innym, wtedy widzimy uśmiech. Innym razem górę bierze inna kategoria i uśmiech znika - tłumaczy współautor badań Luis Martinez Otero z Instytutu Neurobiologii w Alicante. Naukowcy postanowili zbadać reakcje uczestników eksperymentu na rozmaite formy prezentacji reprodukcji słynnego obrazu. Oglądany z daleka lub w bardzo dużym pomniejszeniu nie zdradzał uśmiechu, tylko raczej obojętny wyraz twarzy. Dopiero z bliska lub w powiększeniu oczom badanych osób ukazywał się rozbawiony grymas Giocondy.
To zdaniem naukowców dowodzi, iż komórki z centrum siatkówki oka tak samo dobrze odbierają te informacje jak komórki z obwodu.
Zbadano też wpływ światła na naszą percepcję wyrazu twarzy Mony Lisy. Uczestnikom eksperymentu pokazywano jednolite białe lub czarne plansze, a po chwili wyświetlano im renesansowy portret. Okazało się, że uśmiech jest lepiej widoczny, gdy obejrzy się obraz zaraz po ujrzeniu białej planszy. O czym to świadczy? Otero uważa, że za widok pogodnej twarzy renesansowej damy odpowiadają te komórki siatkówki, które są pobudzane tylko przez oświetlenie centrum pola widzenia (noszą one nazwę komórek ON/OFF od angielskiego ON center/OFF sorround). To one pozwalają zobaczyć jasną gwiazdę na nocnym niebie. Naukowiec podejrzewa, że to właśnie dzięki tym komórkom widzimy uśmiech Mony Lisy.
 (źródło: Aleksandra Stanisławska, Rzeczpospolita, rp.pl)

Francuski badacz Pascal Cotte ustalił, że słynna Mona Lisa różniła się pierwotnie od znanego wszystkim wizerunku. Analiza obrazu Leonarda da Vinci została przeprowadzona za pomocą kamery cyfrowej o wyjątkowo wysokiej rozdzielczości. 

Pascal Cotte skonstruował unikalną kamerę o roździelczosci 240 milionów pikseli. Pozwoliła ona na zbadanie różnych warstw portretu Mony Lisy oraz na przeanalizowanie wszystkich rodzajów światła - od ultrafioletu do podczerwieni. Dzięki tym badaniom Pascal Cotte mógł wykazać, że Mona Lisa miała kiedyś brwi i rzęsy, które prawdopodobnie zniknęły z powodu starzenia się obrazu Leonarda da Vinci. Również jej słynny uśmiech był niegdyś bardziej wyrazisty niż obecnie. Poza tym dekolt Mony Lisy był ozdobiony białą koronką.

(źródło: gazeta.pl wiadomości)

W 1911 roku obraz został skradziony i wtedy niektórzy zaczęli sądzić, że bohaterka obrazu to po prostu wytwór wyobraźni artysty lub nawet jego ukryty autoportret. Zwolennicy tej teorii powołują się na uśmiech, który ich zdaniem specjalnie przyciąga uwagę widzów, żeby nie mogli oni odgadnąć zamaskowanej podobizny artysty. Doktor Lilian Schwartz przychyla się do tej opinii i przeprowadziła kilka różnych eksperymentów, które ją potwierdziły. Jednym z nich było komputerowe porównanie rysów twarzy artysty oraz osoby z obrazu. Okazało się, że postacie te mają tak samo umiejscowione podbródki, czoła i nos, a co więcej są one tej samej wielkości. Tutaj jednak pojawiają się wątpliwości, czy aby na pewno rycina z wizerunkiem artysty, której użyto do tych badań, przedstawiała jego.
Jedna z dziennikarek w swojej książce twierdziła, że matka autora znajduje się na obrazie. Inni uważali, że jest to księżna Mediolanu, co miałby potwierdzać strój Mony Lisy, który wskazuje na powiązania z rodziną Sforzów.
W 2006 roku eksperci doszli do wniosku, że modelka pozująca Leonardowi da Vinci była w ciąży, gdyż na obrazie widać, że Mona Lisa przykrywała suknię woalem z gazy, który dawniej nosiły kobiety będące w stanie błogosławionym.
 (źródło: Aleksander Bielecki artstore.pl)


jeden uśmiech - tysiące interpretacji. trudno oczywiście którejkolwiek przyznać całkowitą rację, bowiem każda wydaje się logiczna, ale nie w pełni satysfakcjonująca. bo chociaż niektóre pomysły, takie jak zamieszczenie w obrazie autoportretu malarza, ukazanie uśmiechu jako wyśmiania się z odbiorów, którzy nie dostrzegają podobieństwa do malarza, lub jako ilustrację stosunku boga do człowieka (choć chyba jeszcze za wcześnie na renesansowe wątpienie w bezwzględną miłość boga, choć styl życia i przekonania malarza mogą świadczyć o tym, że nie był on przychylny ideom boga-ojca, kochającego swoje dzieci mimo wszystko). należy pozostać przy prawdach zaakceptowanych, tak jak uzgodnienie, że obraz przedstawia lisę gherardini, żonę florentczyka francesco giocondo (chociaż wśród pretendentek do bohaterki obrazu ustawiły się w kolejce inne kobiety, takie jak matka malarza lub liczne księżne/ dworki okolic mediolanu) oraz tym, co widać i co nie podlega sporom - wyjątkowo ciemnej kolorystyce obrazu, utrzymaniem go w odcieniach czerni i zieleni, statyczna i otwarta kompozycja, zagadkowo przekrzywiony horyzont i zgodne z renesansowymi regułkami umieszczenie za postacią portretowaną ciekawego pejzażu. i co najważniejsze - że obraz ten jest przykładem zastosowania metody sfumato - łagodne przejścia z partii ciemnych do jasnych, dające mgliste, "miękkie" efekty kolorystyczne.