Szukaj na tym blogu

sobota, 13 sierpnia 2011

upływający czas romana opałki

tydzień temu zaskoczyła mnie wiadomość o śmierci 80-letniego polskiego malarza romana opałki. malarza, który rejestrował swoją twórczość poprzez malowanie, czy może pisanie pędzlem na czarnym, a później jaśniejszym tle, rzędów białych cyfr, które wraz z nagrywanym podczas malowania głosem artysty i aktualnym zdjęciem jego twarzy miały być zapiskiem upływu czasu człowieka na ziemi.


roman opałka urodził się 27 sierpnia 1931 roku we francji. w wieku czterech lat pojechał z rodzicami do ich ojczyzny - do polski, która za cztery lata miała stać się świadkiem II wojny światowej. właśnie w związku z nią, w 1940 roku rodzina opałków wyjechała do niemiec, a w następnych latach z powrotem do francji. po wojnie rodzina zdecydowała się znów wrócić do polski, gdzie roman rozpoczął naukę w wałbrzyskiej szkole grafiki. przez lata 1946-48 poznawał tajniki litografii, ale w roku następnym przeniósł się dowyższej szkoły sztuk plastycznych w łodzi, gdzie uczył się u władysława strzemińskiego. ostateczne wykształcenie artystyczne otrzymał w warszawskiej akademii sztuk pięknych, aby po otrzymaniu dyplomu wyjechać do paryża. tam powstały pierwsze obrazy malarza: seria białych monochromów blanc mérité. w roku 1965 rozpoczął swój cykl OPALKA 1965/1 – ∞ już jako świadomy swego talentu artysta. na jego talencie poznali się również organizatorzy sopockiej wystawy młodych polskich artystów, która nagrodziła młodego malarza. następne lata przyniosły artyście wiele nagródna wystawach polskich i światowych oraz udoskonalenie cyklu OPALKA 1965/1 – ∞ poprzez dodawanie do obrazów nagrań z głosem malarza czytającym bieżące liczby.
kolejne lata przynosiły niesłabnące zainteresowanie obrazami malarza, sam malarz produkował kolejne płótna zapisane rzędami białych cyfr na początkowo czarnym, a potem szarym płótnie stopniowo rozjaśniając swoje obrazy (każde płótno o 1% bielsze od poprzedniego). jak mówił artysta, dążył do bieli mentalnej. po 35 latach kolejnych "liczbowych obrazów" zaczął umieszczać białe liczby na białym tle. każda praca była opatrzona nagraniem oraz zdjęciem twarzy malarza. ten "nieskończony" cykl okazał się tak naprawdę najważniejszą, a może z perspektywy popularności opałki jedyną pracą malarza w jego dorobku. fragmenty jego cyklu były prezentowane w najważniejszych galeriach na świecie, a w 2010 roku anonimowy nabywca kupił tryptyk wczesnych obrazów cyklu za bagatela 713 250 funtów (około 3 mln złotych), sprawiając, że była to wówczas najdrożej sprzedana praca żyjącego polskiego artysty.
choć większość życia spędził poza granicami ojczyzny, często pokazywano tu jego pracę. opałka pozostawał jednym z ważniejszych "eksportowych" artystów polskich ostatniego czasu. został za to nagradzany, chociażby jeszcze w styczniu bieżącego roku otrzymał z rąk prezydenta komorowskiego krzyż kawalerski orderu odrodzenia polski, odznakę za wybitne zasługi w zakresie oświaty, kultury i sztuki.

początki twórczości malarza są dość standardowe; zgodnie z programem nauczania szkół plastycznych malował martwe natury, pejzaże, akty, ale i abstrakcje. zajmował się także projektowaniem plakatów, pocztówek, wykonywał grafiki i ilustrował dzieła literackie, chociażby epos o gilgameszu. opałka niechętnie wspominał prace z tego okresu, sam zresztą zniszczył znaczną ich część w 1986 roku, kiedy nie mógł zabrać ich ze sobą za granicę. dopiero rok 1965 okazał się prawdziwym przełomem w jego twórczości, a potem również projektem jego życia. pierwsza praca serii OPALKA 1965/1 – ∞  zatytułowana detal znajduje się obecnie w muzeum sztuki w łodzi. detal to czarne płótno pokryte białymi liczbami od 1 do 35327 namalowanymi cienkim pędzelkiem kolejno w ciasnych równych poziomych rzędach. reszta cyklu wyglądała podobnie, z kolejnymi rzędami następujących po sobie liczb.

Roman Opałka, Detal 1-35327, 1965

ideę cyklu artysta tłumaczył symboliką czasu życia człowieka na ziemi; podstawowym znaczeniem pracy, której zamierzam poświęcić całe swoje życie, jest próba zarejestrowania procesu równocześnie zapisując życie i definiując je. (...) każdy detal  jest częścią idei, kontynuacją wielkiego płótna. poprzez zapis pierwszej i ostatniej cyfry na płótnie chcę pokazać proces tworzenia nieskończoności - mówił.

jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, artysta ma na swoim koncie obrazy spoza sławnego cyklu. w drugiej połowie lat 60. oprócz tworzył też abstrakcyjne obrazy olejne o grubej fakturze nazywane greckimi literami: omikron, kappa, lambda oraz kompozycje trójwymiarowe złożone z płóciennych poziomych pasów. była to jednak krótka i nieudana próba tworzenia czegoś poza cyklem "liczonych obrazów". po 10 latach artysta zdecydował się całkowicie oddać projektowi zapisywania czasu. prace ulepszył narratorskim czytaniem liczb podczas ich malowania, a potem zaczął fotografować swoją twarz na tle ukończonego obrazu tak, że z czasem zarejestrował swój proces starzenia się. na zdjęciach ubrany jest zawsze tak samo - zawsze w białą koszulę, ma ten sam wyraz twarzy i tak samo jest uczesany.



kontynuował zamierzenia projektu nawet, gdy nie miał możliwości malowania w domu. wtedy prowadził zapiski w ramach uzupełniającego cyklu kartki z podróży, w którym zapisywał rzędy liczb tuszem na brystolu. malował tylko do pięciu obrazów - "detali" - rocznie, posuwając się w nich za każdym razem o kilka tysięcy liczb.

choć początkowo jego prace były niedoceniane, nawet opluwane tak jak na wystawie w budapeszcie, czy nazywane przez krytyków "nudą jak z książki telefonicznej", artysta bronił zamysłu projektu jak lew. argumentował, że jego prace nie są nudne, bo nigdy się nie powtarzają, nie są do siebie podobne - zawierają przecież szereg następujących po sobie liczb. najważniejsze w tej historii jest pojęcie czasu jednostkowego życia. (...) każdy artysta jest sakralną wartością, całym uniwersum. liczby, cyferki, książka telefoniczna ukazują to najlepiej. nie ja wymyśliłem ten porządek, progresję liczb. ja tylko zrozumiałem, że tą logiką można zbudować to, co my nazywamy czasem nieodwracalnym. bo my w nim żyjemy, w fatum jednego istnienia. - powiedział opałka w jednym z wywiadów.

no właśnie - czas jest nieodwracalny. prace opałki chyba wystarczająco dosadnie umiały ukazać fakt, że życie człowieka jest w pewnym sensie tylko rzędem takich cyfr - jest zapisem sekund jego pobytu na ziemi.
moja idea jest prosta jak życie, rozwija się od narodzin do śmierci. to zadanie na całe życie, bo ostatnia liczba, którą kiedyś namaluję będzie oznaczać kres mego istnienia. próbuję namalować coś, co nie było jeszcze namalowane. namalować czas trwania jednej egzystencji.


nagła, nieplanowana śmierć na wakacjach w rzymie spowodowana zakażeniem okazała się najbardziej poetycznym zakończeniem życia i twórczości malarza - okazała się paradoksalnie najlepszym uwieńczeniem jego malarskiej działalności. a może nazywanie tej śmierci "nieplanowaną" nie pasuje do tego, że leżała ona w zamyśle artysty. była przecież zakończeniem cyklu. cyklu, który nie mógł przecież trwać w nieskończoność. artysta sam nadał charakter swojemu życiu. można je podsumować jako OPALKA 1965/1 – 2011.