Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 września 2013

neoplastycyzm w architekturze

neoplastycyzm kojarzy nam się przede wszystkim z nazwiskiem pieta mondriana i jego malarstwem; podobne obrazy malował chociażby theo van doesburg, którego czasopismo de stijl dało nazwę całemu kierunkowi w sztuce lat 20. XX wieku. choć być może najbardziej reprezentatywne dzieła tego kierunku to właśnie obrazy, pewnie z uwagi na osobę mondriana, trzeba jednak mieć na uwadze, że z duchem neoplastycyzmu tworzyli również artyści innych dziedzin: rzemiosła artystycznego, a przede wszystkim architektury.

pokrewieństwo neoplastycznego budynku z takim obrazem widzimy przede wszystkim poprzez stosowanie sztandarowych kolorów de stijlu: czerwonego, niebieskiego i żółtego. prostota i zależność między liniami pionowymi oraz poziomymi są także bardzo ważne dla architektury tego kierunku; trzeba także powiedzieć, że najważniejsi przedstawiciele architektonicznego neoplastycyzmu miało wpływ, a nawet wykładało w bauhausie, szkole niejako dyktującej jakoś budownictwa doby modernizmu. szerszym określeniem nadawanym architekturze powiązanej z neoplastycyzmem jest holenderskie określenie nieuwe bouwen (nowe budownictwo) lub nieuwe zakelijkheid (nowe spojrzenie) na dokonania architektoniczne w latach 20. i 30. XX wieku, zatem powstających bezpośrednio w związku z grupą de stijl lub pod jej wpływem. cechami nieuwe bouwen są: kształty kanciaste, rezygnacja z ornamentów, funkcjonalność i dążenie do otwartej przestrzeni, "elastyczność" w projektowaniu wnętrz, np. poprzez przesuwanie ścian. 

gerrit rietveld

trzeba się zgodzić, że najsłynniejsze przykłady architektury neoplastycznej powstały według projektów utrechckiego artysty gerarda thomasa rietvelda. uczył się w szkole wieczorowej, ale przede wszystkim talent swój doskonalił dzięki rysowaniu i wykonywaniu modeli we własnym zakresie. wychowujący się w stolarskim zakładzie ojca, od małego miał smykałkę do tworzenia mebli, co doprowadziło do otwarcia - jeszcze w trakcie nauki - własnej wytwórni mebli. w roku 1917, mając 29 lat i zapoznając się z dokonaniami grupy de stijl i esejami pieta mondriana, młody rietveld projektuje swoje słynne czerwono-niebieskie krzesło. był to pomysł na przełożenie założeń neoplastycyzmu na trójwymiar; krzesło zbudowane jest z cienkich deseczek pomalowanych na czarno z żółtymi frontami, niebieskie siedzisko i czerwone oparcie tworzy kąt ostry, a całość daje dość nietrwałe wrażenie składanego leżaka. w utrechckim centraal museum można usiąść na tym krześle i przekonać się, czy szuka modernistyczna jest wygodna.

Gerrit Rietveld, Dom pani Schröder, 1924, Utrecht

na pewno przekonać się o tym mogli mieszkańcy pierwszej architektonicznej realizacji rietvelda, potocznie nazywanego domem pani schröder. jest to zdecydowanie najczęściej przywoływana budowla neoplastyczna, ale tylko w jej środku można przekonać się, że geniusz architekta sprawiedliwie zasługuje na sławę. projekt tego nietypowego budynku pochodził z 1924 roku na zlecenie truus schröder-schräder, zamożnej wdowy, z którą miał okazję współpracować przy redekoracji jej pokoju w pierwszym domu. po śmierci męża, truus, kobieta bardzo obyta w sprawach bieżących i interesująca się designem, postanowiła porzucić dawny apartament i wraz z trójką dzieci wybudować dom na spokojnych przedmieściach utrechtu. w realizacji pomóc miał właśnie rietveld, architekt potrafiący przełożyć jej pomysły na papier i rozwiązać je w sposób inżynierski. niesprawiedliwym byłoby jednak powiedzieć, że cały dom jest zasługą rietvelda; duży wkład w jego projekt miała właśnie zleceniodawczyni. istotne jest to, że bogata wdowa o wysokim statusie społecznym postanowiła wybudować dom prosty i tani, którego ostateczny koszt porównać można z ówczesną ceną małego mieszkania. budynek ten był jednocześnie bardzo praktyczny i wykorzystywał niewielką przestrzeń praktycznie do maksimum, a przede wszystkim do nieograniczonej przestrzeni, gdyż nie miał on właściwie ścian. mechanizmy we wnętrzu domu pani schröder, które są raczej rozwiązaniami samego rietvelda, pozwalają na dowolne przesuwanie lub rozkładanie ścian, w taki sposób, że kilkupokojowe mieszkanie może w mgnieniu oka zamienić się w jeden ogromny salon. powiększeniu przestrzeni służą funkcjonalne, składane meble oraz redukcja niektórych części domu, np. postawienie głębokiej wanny, w której trzeba było myć się na stojąco lub przynajmniej na siedząco. trzeba jednak przyznać, że pomimo takich rozwiązań nie brakuje żadnego istotnego dla codziennego życia mebla - każda sypialnia ma nawet własną umywalkę, a to z tego względu, że łazienka była za mała, aby wszystkie dzieci na raz mogły myć w niej ręce przed obiadem. dwukondygnacyjny budynek dzieci życie codzienne na dwa aspekty: pracy i wypoczynku. na parterze znajduje się bowiem kuchnia, pracownia rietvelda oraz gabinet pani schröder. wąskie schody, na które otwierają się przesuwane schody, prowadzą na piętro, gdzie znajdują się sypialnie dzieci oraz samej właścicielki, łazienka oraz mała kuchnia z jadalnią. zgodnie z życzeniem zleceniodawczyni, piętro po przesunięciu ścian nie ma nie tylko ścian działowych, ale po otwarciu ogromnych okien otwiera się także na ogród. gdyby dostępu do świeżego powietrza było mało, można wyjść na balkon albo otworzyć lufcik, który jest też źródłem światła w domu, a kolejne mechanizmy pozwalają na regulację ilości wpadającego światła. 

zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budowli ściany pomalowane są w sposób nawiązujący do obrazów mondriana. kombinacje bieli, czerni, czerwieni, błękitu i żółci dostosowane są do pokojów i rodzajów mebli. na zewnątrz bardzo widoczne jest także nawiązanie do płaszczyzn geometrycznych stosowanych przez holenderskiego malarza; widzimy tafle pionowe i poziome nakładane jedna na drugą, gdzie wystający gzyms czy balkon stanowią współdziałające płaszczyzny leżące pod kątem prostym. kwadratowa ostatecznie bryła zdaje się nie mieć tak naprawdę fasady; przyklejona jedną ścianą do starszego budynku, posiada pozostałe trzy o podobnym, lecz nieidentycznym wyglądzie, żadna jednak nie może pełnić funkcji reprezentacyjnej. nawet wejście do domu jest mało wyeksponowane, wszystko to przekłada się na skromność i prostotę, której oczekiwała po budynku pani schröder. ze względu na te walory zdecydowano się także na użycie tanich i pod względem estetycznym średnio wykończonych materiałów: ściany zbudowano z otynkowanej cegły, natomiast balkony są betonowe (beton był wówczas drogi), zaś framugi okien drewniane. stopień zaangażowania się w pomalowanie poszczególnych części pozostawia wiele do życzenia. jedyną rzeczą, którą autorzy chcieli podkreślić, była instalacja elektryczna; z jednej strony miała mówić o nowoczesności budynku, ale gołe żarówki, również ustawiane do siebie prostopadle, jak deski w krześle czy płaszczyzny w elewacji domu, miały przede wszystkim mieć funkcję praktyczną, nie dekoracyjną.

interesująca jest recepcja domu. sami pomysłodawcy czuli się w nim świetnie; nie jest bowiem tajemnicą, że młodą i inteligentną wdowę oraz sławnego już artystę łączył romans i rietveld zamieszkał w domu, miał tam swoją pracownię i codziennie zachwycał się pewnie swoim dziełem, podziwiając też jego położenie - budynek idealnie współgrał z prostym, geometrycznym ogródkiem oraz otwartą przestrzenią poza miejską (mówi się nawet, że budowa wiaduktu w latach 60. zraniła jego serce i doprowadziła do śmierci). z przekazów dzieci, dwóch córek i syna, wiemy, że niechętnie mieszkały w tym domu; w powszechnym przekonaniu budynek był jednak dziwadłem, a rówieśnicy dokuczali jego małym mieszkańcom. w dodatku surowe pokoiki dzieci, zaopatrzone jedynie w twarde łóżka i proste meble dodatkowo odstraszały potencjalnych gości. 

Gerrit Rietveld, Dom Szofera, 1927, Utrecht

w pewnych kręgach dom pani schröder był jednak bardzo podziwiany, a pomysł i funkcjonalność tego budynku doprowadziły do posypania zamówień na podobne. rietveld nie zrealizował wszystkich projektów, zresztą debiutancki budynek był dla niego zbyt wyjątkowy, aby stawiać podobne byle komu. nie odmówił jednak pewnemu kierowcy, którego dom miał mieścić garaż dla jego samochodu. z zewnątrz dom ten wygląda właśnie jak garaż - jest to bryła doklejona do starszego budynku, zachowująca jeszcze cechy neoplastycyzmu, ale odchodząca już od niego. sam rietveld mówił, że dom ten był dla niego eksperymentem; przede wszystkim pod względem materiału, ponieważ użył prefabrykowanych ścian betonowych osadzonej na stalowej ramie. co ciekawe, budowa domu trwała podobno tylko trzy tygodnie. na elewacji widzimy, że architekt zastosował powtarzalny motyw kwadratu 1x1, modulor, który harmonizuje płaszczyznę ściany i jeszcze bardziej potęguje wrażenie, że dom ten jest niczym tylko betonową kostką. jedynym śladem neoplastycyzmu są przyciągające uwagę czerwone drzwi oraz wykusz . ten "eksperyment" podobno nie udał się rietveldowi, ponieważ dom przeciekał. miał być jednak dowodem na masową produkcję budynków mieszkalnych. dzisiaj stanowi własność prywatną.

j. j. p. oud

jacobus johannes pieter oud nie był nigdy członkiem de stijl, jednak jego nazwisko pojawia się w monografiach poświęconych nurtowi nieuwe bouwen. oud od początku łączył swoją przyszłość z architekturą; na studiach poznał twórczość jednego z najważniejszych architektów holenderskiego modernizmu, berlage, który stał się dla niego wzorem. po studiach w monachium znalazł się w lejdzie, gdzie poznał theo van doesburga, stąd jego znajomość działalności grupy de stijl i jej wpływ na jego późniejszą działalność.

J. J. P. Oude, Café De Unie, 1925, Rotterdam

rotterdamska kawiarnia jest jednoznacznym nawiązaniem do neoplastycyzmu. obecny jej wygląd to jednak efekt powojennej odbudowy; w trakcie bombardowania budynek uległ tak poważnym zniszczeniom, że dopiero w 1986 znaleziono środki i możliwości na jego rewitalizację, i to nie w tym samym miejscu, gdzie stał oryginał, ale 500 metrów dalej. pierwszy budynek powstał bowiem w dziurze pomiędzy XIX-wiecznymi kamienicami. oud nie chciał, aby jego gmach był uzależniony, zdławiony przez sąsiadów, dlatego pozostawił pewną przestrzeń pomiędzy nimi budując boczne ściany kawiarni w głębi. zarówno geometryczna forma i podział elewacji na kilka płaszczyzny oknami, napisem oraz czerwonym detalem, a przede wszystkim wykorzystane kolory sprawiają, że kawiarnia umieszczana jest obok domu pani schröder jako świetne dzieło architektonicznego neoplastycyzmu. podobnie jak w dziele rietvelda, zachowana jest tutaj asymetria - fasada podzielona jest nierównomiernie, a do tego zawiera elementy trójwymiarowe - neony z nazwą kawiarni wystają poza elewację, napis powtórzony jest na każdej ściance prostopadłościennego pojemnika, dlatego można czytać go z każdej strony. okna, tak jak prostokąty na obrazach mondriana, wyznaczone są grubą czarną kreską, której towarzyszą płaszczyzny w barwach podstawowych. również zachowana została potrzeba "przedłużenia" przestrzeni - ściany kawiarni na parterze wypełnione są dużymi oknami, przez co ma się wrażenie, że goście siedzą na ulicy, a nie w budynku.


rozpoznanie budynków tworzonych przez członków de stijl lub pod ich wpływem nie jest specjalnie trudne. przede wszystkim uproszczenie bryły do prostopadłościanu z niemal identycznymi elewacjami oraz zastosowaniem podziałów liniami pionowymi i poziomymi, a przede wszystkim kolory: biały, czarny, czerwony, żółty, niebieski to podstawowe cechy tej architektury. nie zachowało się ich zbyt wiele, w gruncie rzeczy było to budownictwo rewolucyjne i nad wyraz nowoczesne, choć tanie i z aspiracją do tworzenia ich w sposób masowy, szybko straciło swój mondrianowski wyraz, kolory i weszło w nowoczesność tak jakby zapominając o artyście tak ważnym dla sztuki modernizmu.