Szukaj na tym blogu

niedziela, 24 kwietnia 2011

wesele

od jakiegoś czasu jestem pod wielkim wrażeniem wesela stanisława wyspiańskiego. sam fakt fascynowania się lekturą szkolną może być odebrany jako pomieszanie zmysłów, tym bardziej, że w przypadku autorki może się to wydawać całkiem możliwe; aczkolwiek ten przypadek jest wyjątkowy. w końcu to wyspiański, panie i panowie! zapewne bez tego ważnego szczegółu lektura tego dość trudnego w odbiorze dzieła byłaby nie tak miła i przyjemna. jednak sentyment i pamięć o tym, że autorem jest wyspiański, i że umieścił w tym dziele fragment z życia najważniejszych postaci krakowskiego życia artystycznego młodej polski nie tyle zrzuca z dramatu jarzmo odtrącanej lektury, co zachęca i intryguje.

otóż wesele. motyw znany i powtarzany w kalejdoskopie polskiej kultury. bo inscenizacje w najlepszych teatrach, bo ekranizacja wajdy, bo piosenka grechuty czy wreszcie - bo pojawiające się tam nazwiska związane zarówno z malarstwem, jak i literaturą, poezją i sztuką w ogóle. warto skupić się zatem na postaciach, które pozwoliły pierwowzorom wyraźniej zapisać się na kartach historii, tym  bardziej, że - jak to określa tadeusz "boy" żeleński w swojej plotce - wyspiański przedstawił charakter pierwowzorów swoich bohaterów "najwierniej w świecie", pochłaniając całą swoją drobną i tajemniczą postacią wszystko, co zobaczył i usłyszał na pewnym autentycznym weselu z bronowickiej chałupie...

stanisław wyspiański
tej postaci chyba przedstawiać nie trzeba, choć w samym dramacie nie gra on żadnej widocznej roli. z wrodzoną sobie skromnością, ale też i złośliwością, z jaką obserwował i w duszy oceniał otaczający go świat, artysta ten przekazuje obraz tego niezwykłego wesela, które odbyło się w listopadowy dzień rozpoczęte mszą w krakowskiej bazylice nmp, a potem przeniosło się z całą wsią do wsi bronowice. sposób opisu wydarzeń, ta synteza sztuk dająca wrażenie, że jest się częścią tego młodopolskiego wesela, daje tylko lepszy rzut światła na niezwykłość postaci, jaką jest wyspiański. otóż postać wrażliwa na wszystkie zmysły, a także obdarzona darem dokładnego wnikania w rzeczywistość i przetwarzania go, zgodnie z głoszonymi przez siebie ideami, na dzieła sztuki. o działalności i twórczości wyspiańskiego pisać w tym miejscu nie trzeba - nadarzą się bowiem ku temu liczne jeszcze okazje - ale kilka faktów z życia dla zrozumienia idei wesela warto przytoczyć. po pierwsze to, jak bardzo był związany z krakowiem i okolicami tego pięknego miasta, czemu dawał wyraz w licznych rysunkach oraz twórczości literackiej. oraz to, że mimo oryginalności i swego rodzaju "wstrętu" do bieżących nurtów (nienawidził określania swojej twórczości modnym wówczas terminem "secesja") - znalazł dla siebie miejsce w społeczno-kulturalnej tzw. chłopomanii, czego następstwem było jego małżeństwo z chłopką, teodorą teofilą pytko, a także całe wesele.

włodzimierz tetmajer

pierwszą z ważniejszych postaci zaznaczonych w weselu jest gospodarz, właściciel domu w bronowicach, w którym odbyło się wesele. w kręgu znajomych wyspiańskiego to on należał do pierwszych, którzy swój zachwyt nad folklorem małopolskim i chłopomanię przełożyli z teorii na praktykę żeniąc się z anną mikołajczykówną, córką bronowickiego chłopa. zamieszkał wraz z nią w chałupie i wiódł w miarę szczęśliwie i spokojne życie, choć mieszczanie i odwiedzający go znajomi nie chcieli początkowo przywyknąć do tej niezwykłej sytuacji, niektórzy spisali mieszczanina na straty, inni podśmiewali się z pani domu, co zgrabnie opisuje żeleński w plotce. abstrahując jednak od zaskakującego życia prywatnego pana włodzimierza, warto zaznaczyć, że przede wszystkim jego nazwisko kojarzy się głównie z jego zawodem. otóż włodzimierz tetmajer był malarzem, grafikiem, który zapisał się w młodopolskim towarzystwie krakowskim jako artysta, ale także i działacz polityczny. tak jak wyspiański, na pewnym etapie swojej malarskiej edukacji pobierał nauki u jana matejki, mistrza i mentora środowiska artystycznego galicji. z jego realizacji malarskich najważniejsze to płótna przedstawiające wiejskie sceny rodzajowe, czyli realizacja idei chłopomanii i przedstawianie chłopskiego życia w obrazach takich jak "żeńcy", gdzie szczególną uwagę zwracał na wydarzenia świąteczne, ukazując chłopów w odświętnym i idealizującym ich wydaniu.

Włodzimierz Tetmajer, Muzykanci w Bronowicach, 1891

lucjan rydel
drugą ważną postacią jest pan młody na papierze, czyli lucjan rydel. ważną, bo gdyby nie jego "zazdrość" i pragnienie poślubienia siostry anny, jadwigi, wyspiański nie udałby się na wesele pewnego listopadowego dnia roku 1900 i nie napisałby swego dramatu. a cóżże godnego uwagi w panu rydlu? co prawda malarzem nie był, dlatego dla historyka sztuki nie stanowi ciekawego materiału, ale jednak miał duży wpływ na samo wesele jak i działalność wielu przyjmowanych przez siebie artystów-malarzy, którzy chętnie zjeżdżali po ślubie do jego domu w bronowicach, by portretować wiejskie pejzaże i urodziwą gospodynię.

kazimierz przerwa-tetmajer
innym bohaterem powieści - weselnym poetą - był przyrodni brat włodziemierza tetmajera. podobnie jak lucjan rydel, życie swoje związał z bardziej zwerbalizowaną gałęzią sztuki, jaką była poezja czy w ogóle literatura, jednak poprzez swoje pokrewieństwo z włodzimierzem także stał się częścią śmietanki artystycznej krakowa, był bliskim znajomym wyspiańskiego i kuzynem boya-żeleńskiego, zanurzonego w ten mikrokosmos równie głęboko, co zmusiło go przecież do napisania plotki, tłumaczącej przesłanie i znaczenie wesela. 

przybyszewszczyzna

ważną rolę w weselu gra niejaki nos, który jest według samego żeleńskiego, uczestnika wydarzeń i znajomego bohaterów, połączeniem malarzy: tadeusza noskowskiego i stanisława czajkowskiego, ale przede wszystkim znakomitym przedstawicielem, ilustracją tzw. przybyszewszczyzny obecnej wówczas w krakowie.
nos - to jest cała przybyszewszczyzna, której dwuletni okres święcił w krakowie bezpośrednio przed weselem. i wyspiański przebył ten okres, ale jako pilny widz i obserwator, poza tym przybyszewszczyzna spłynęła po nim bez śladu. (...) przybyszewszczyzna w nosie wyraża się mnóstwem rysów. przede wszystkim pijaństwem. brać artystyczna pijała zawsze, ale dla przybyszewskiego picie wzniosło się do wyżyn obrządku, misterium, hasła: "piję, piję, bo pić muszę..." (...) "szopenizm" to też echo przybyszewskiego. owo zagadkowe "ram-tam-tam-tam-tam", to niewątpliwie nic innego, tylko fraza z preludium a-dur szopena. (...) i więcej by się znalazło cech przybyszewszczyzny w nosie; pewne aktorstwo desperacji (...) i echa nadczłowieka.
tadeusz "boy" żeleński - "plotka o weselu wyspiańskiego"
czym jest jednak przybyszewszczyzna? jest to ogólny termin określający zespół idei programu i stylu życia młodopolskiego twórcy stanisława przybyszewskiego, który swym przybyciem do krakowa całkowicie zburzył istniejący tam dotychczas kanon artysty i sztuki. przybyszewski głosił bowiem wyższość artysty nad społeczeństwem, domagał się dla niego specjalnych praw, postulował tworzenie sztuki uniwersalnej, wolnej od wszelkich zobowiązań. skupił wokół siebie grupę cyganerii artystycznej i stał się jej duchowym przywódcą. jego postać i styl życia miały wielki wpływ na młodych twórców; jego zjawiskowa żona dagny stała się muzą, boginią niemal na środowiska artystycznego, często portretowana przez krakowskich
malarzy.  

 Stanisław Wyspiański, Zamyślona
- portret Dagny Juel Przybyszewskiej, 1898-99

towarzystwo artystów polskich "sztuka"
jeszcze o ogólnym obrazie krakowskich artystów nieutrwalonych na kartach dramatu wyspiańskiego. przede wszystkim warto pamiętać, że poza warszawą kraków był ważnym ośrodkiem sztuki młodopolskiej; wydawał własne czasopismo życie, którego redaktorem naczelnym od 15 października 1898 roku był sam przybyszewski, a w którym rolę kierownika działu artystycznego zajął sam stanisław wyspiański i które było tak jakby dziełem wspólnym krakowskiego światka - razem tworzono każdy numer, razem ilustrowano wydanie i tworzono okładki i razem pisano artykuły.
drugim ważnym skupiskiem artystów w krakowie było towarzystwo "sztuka", działające w latach 1897-1950. przyczyną powstania towarzystwa był przede wszystkim sprzeciw artystów wymierzony w stronę towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych i warszawskiego towarzystwa zachęty, instytucji dość akademickich i konserwatywnych, które oskarżono o obniżenie poziomu wystaw, czyli w ogóle sztuki.
głównym celem towarzystwa "sztuka", nie opisanym w hucznych manifestach ani statuach, było obwieszczane podczas wystaw „przyczynienie się do powiększenia życia artystycznego w kraju”. pragnieniem członków towarzystwa, wśród których znaleźli się czołowi krakowscy artyści (od wyspiańskiego, przez tetmajera, axentowicza, fałata, mehoffera, malczewskiego, wyczółkowskiego po chełmońskiego) było tworzenie wystaw prezentujących coś ponad miarę przeciętnego poziomu dotychczasowych wystaw, a przede wszystkim określanie, co we współczesnej sztuce pozostawało sztuką, a co już nią nie było.

***
na koniec już wejście w treść, niż genezę wesela. otóż wyobraźnia i talent wyspiańskiego pozwoliły mu na stworzenie symbolu chochoła, wiązki słomy chroniącej w swym wnętrzu cenny skarb, jakim jest kwiat róży, interpretowany jako polska w niewoli zaborców, która wraz z kwiatem ma się odrodzić.
ten jednak dość enigmatyczny element dramatu stał się niejako udręką autora, który niejednokrotnie odmawiał jakiegokolwiek tłumaczenia swojego artystycznego zamysłu. jednak ponieważ szersza publiczność nie zdołała odgadnąć jego geniuszu, postanowił ułatwić sprawę, a może po prostu w przypływie weny zilustrował scenę swojego dramatu, którą dziś nazywamy "chocholim tańcem".

Stanisław Wyspiański, Chochoły (Planty nocą), 1898-99
Zimą 1894 artysta relacjonował w liście swe­mu przyjacielowi Lucjanowi Rydlowi „Wyma­lowałem noc, wierzby i zamek i błyski lamp". Tak powstał pastel Planty nocą w perspektywie alei poskręcanych, bezlistnych drzew jarzące się kule latarni, w tle domyślny zarys bryły Wawelu. Elekt nastrojowości i niesamowitości tego stu­dium pejzażowego powróci wzmocniony w kom­pozycji nazwanej przez artystę Pałuby na Plantach tańczące. Nocny, tajemniczy miejski pejzaż plant krakowskich Wyspiański uczynił sceną prezentacji mitu cyklicznej śmierci i odra­dzania się natury. Stworzył w tym celu symbol chochoła - krzewu różanego owiniętego na zimę słomą. Wśród bezlistnych drzew, których powyginane gałęzie tworzą dekoracyjną kon­strukcję obrazu, podbarwioną złocistym świat­łem latarni, krzewy spowite w słomę trwają za­stygłe w tanecznym korowodzie wokół lśniącej kałuży. Pod powłoką słomy ukryte jest uśpione chwilowo życie, które odrodzi się wiosną. Zimowy sen natury był przez Wyspiańskiego  rozumiany także jako romantyczna metafora snu narodu w niewoli, kończącego się przebudze­niem. Symbol chochoła znalazł swoje dopeł­nienie w dramatach Wyspiańskiego - Weselu (1901) i Nocy Listopadowej (1901-1904).
z podstrony MNW http://www.wyspianski.mnw.art.pl/pejzaze.html
trudno lepszy opis obrazu. na pewno na poczekaniu lepszego nie napiszę. interpretacji warto jednak szukać nie w opracowaniach historii sztuki, ale w samym dramacie. sam jednak ponury i tajemniczy nastrój pastelu intryguje do zadania sobie banalnego pytania "co autor miał na myśli?", tym bardziej, jeśli autor był wyjątkowo pokręcony, a jego twórczość interesująco niejednoznaczna...
czy zatem wesele nie jest fascynujące? to nie tylko trafny komentarz do stosunków chłopsko-mieszczańskich na przełomie XIX i XX wieku, ale także niemal kronikarski zapis co ważniejszych w krakowskiej sztuce wydarzeń, uwiecznienie cennych postaci i artystów, a przede wszystkim - poprzez cienką warstwę ciętego humoru - ukazanie, jaki stosunek do całokształtu miał sam wyspiański, bądź co bądź wykładnia krakowskiej sztuki młodopolskiej, jej orędownik, twórca i czołowy reprezentant.