Szukaj na tym blogu

sobota, 23 lipca 2011

wyspiański u franciszkanów

sam kościół św. franciszka w asyżu w krakowie to niewielki przykład stylu gotyckiego. fasada od strony plantów przypomina nieco estetykę warszawskiego kościoła św. jana chrzciciela z blendowanym szczytem. nad wejściem znajduje się duży witraż, nie jest to jednak typowa nadportykowa rozeta. część kościoła widoczna od ulicy floriańskiej to dach nawy głównej z wieżyczką oraz transept zakończony pięciodzielną apsydą z witrażami oraz kapliczkę przyklejoną do nawy poprzecznej.





wnętrze kościoła też jest gotyckie; patrząc na modernistyczny ołtarz rzuca się w oczy gotyckie emporium, czyli belka z krucyfiksem. do typowych elementów architektonicznych należących do gotyku należy zaliczyć także sklepienie krzyżowo-żebrowe i witraże. i właśnie te witraże będą przedmiotem tej notatki.

wchodząc do kościoła od strony ulicy floriańskiej, w przedsionku można zauważyć tablicę pamiątkową:


kto mógł piękniej udekorować kościół od stanisława wyspiańskiego? już prace pomocnicze w kościele mariackim, co prawda projektu nauczyciela, jana matejki były doświadczeniem do zrobienia po mistrzowsku polichromii w tym skromnym i ciemnym kościele. bo to właśnie pięknie ukwiecone ściany i witraże czynią wnętrze kościoła przyjemniejszym, bardziej kolorowym, a lejące się przez barwne szkiełka światło sprawia, że kościół jest misterny, prawie jak hagia sophia.

polichromie i witraże do kościoła wyspiański tworzył w latach 90. XIX wieku, aczkolwiek tylko nieznaczną część planów, które pozostawił na kartonach, udało mu się zrealizować. to, co można podziwiać we wnętrzach, chociażby motywy kwiatowe w prezbiterium i transepcie oraz kilka witraży to tylko część wielkiego założenia artysty. to, co jednak udało się artyście stworzyć daje namiastkę ewentualnego majstersztyku, które powstało w głowie artysty.

polichromie

Przez pół roku, od maja do listopada 1895 roku, Stanisław Wyspiański pracował nad polichromią kościoła franciszkańskiego. Jego zbyt nowatorska sztuka, dla komisji czuwającej nad restauracją kościoła, spowodowała nie ukończenie dzieła. Jednak to, co powstało, możemy podziwiać jako doskonały przykład połączenia gotyckiej świątyni z monumentalną dekoracją stylu art nouveau w budowli kościelnej. Młody artysta był już doświadczony podobną restauracją kościoła Mariackiego w Krakowie (projektu Jana Matejki) oraz licznymi przykładami z podróży po Europie. Tutaj stworzył prawdziwe arcydzieło, którego główną inspiracją była teozoficzna koncepcja stworzenia świata (polichromia wraz z witrażami).
Ściany prezbiterium, transeptu i początku nawy głównej pokrył dekoracją w pastelowych kolorach. Składają się na nią zwiewne i pełne poetyckiego uroku: lilie, maki, bratki, dziewanny, niezapominajki, mlecze, nasturcje, słoneczniki i inne polskie kwiaty. Wzorował je na swoim zielniku, który długo tworzył i który był dla niego źródłem artystycznego natchnienia w wielu dziełach. Te różnorodne motywy Wyspiański zgrupował w pasach i rozgraniczył taśmami o rysunku geometrycznym. Tym samym podkreślił architekturę wnętrza kościoła.
W przedniej części prezbiterium, między oknami, przedstawił malowidła figuratywne:
Z prawej strony:
-"Matka Boża z Dzieciątkiem" - w krakowskim stroju ludowym, zwana "Królową-wieśniaczką polską" w trakcie koronacji
-"Miłosierdzie" ("Caritas") - uosobienie boskiej miłości - dwie dziewczynki w uścisku wśród irysów
Z lewej strony:
-"Upadek zbuntowanych aniołów"
-"Św. Michał Archanioł" - symbolizujący walkę ze złem.

W tylnej części prezbiterium, po obu stronach, artysta przedstawił wspaniałą galerię szesnastu polskich orłów piastowskich, co w czasach zaborów miało szczególne znaczenie.
Sklepienie w bladoszafirowym kolorze pokrywają setki złotych gwiazd. Niektóre z nich to powiększone płatki śniegu. Wzdłuż żeber widzimy koronkę i pasek franciszkański.




witraże


Święty Franciszek, 1897-1904

Bóg Ojciec - Stań się!, 1897-1904




 Błogosławiona Salomea, 1897-1904
Po rozstaniu się z franciszkańską świątynią (1895), bez możliwości dokończenia polichromii, Stanisław Wyspiański zaskoczony został nową propozycją w 1897 roku. Ojcowie zaproponowali mu wykonanie projektów witraży do okien kościelnych. Artysta wykonał je w latach 1897-1902. Szkła, zrealizowane w Innsbrucku, osadzono w oknach prezbiterium w 1899 roku, a w oknie zachodniej fasady (Bóg Ojciec) w 1904 roku.
Koncepcja witraży Wyspiańskiego jest nowatorska. Odszedł on od średniowiecznego podziału okna na małe kwatery z odrębnymi scenami, tak bardzo mu znane z kościoła Mariackiego. Tutaj Mistrz wykorzystał w każdym przypadku całe okno do zmaterializowania swoich wizji, zarówno w witrażach figuralnych, jak i przedstawiających żywioły.
Witraże Wyspiańskiego w prezbiterium otaczają ołtarz główny. Po prawej stronie widzimy "Świętego Franciszka", patrona tej świątyni, stojącego boso wśród gałązek krzewów z uniesioną ku niebu twarzą, otrzymującego stygmaty. Nad nim Artysta przedstawił wizję Chrystusa, którego wyciągnięte ręce ze stygmatami zdają się uśmierzać ból świętego.
Po lewej stronie "Błogosławiona Salomea", tchnąca podobnym mistycyzmem i hieratycznością. Ta zasłużona dla naszej świątyni pierwsza polska klaryska, wstępując do klasztoru zrzekła się ziemskich zaszczytów (stąd upuszczona korona; Salomea była polską księżną - siostrą księcia Bolesława V Wstydliwego oraz żoną węgierskiego księcia Kolomana, księżną Węgier i Halicza). Lilie nad postacią błogosławionej symbolizują czystość.
W obu tych witrażach Wyspiański, przez oszczędność szczegółów, stylizację formy i kontury na wzór japoński, znakomicie wyraża stan duchowy postaci. Kontrastują one z bogatym otoczeniem kwiatów, liści i gałązek. Mimo, że faktycznie zajmują zaledwie po dwie kwatery, bardzo silnie przykuwają wzrok widza.
Dwa witraże z lewej strony prezbiterium przedstawiają potęgę żywiołu Ognia. Pierwszy ukazuje płonące kłody drzewa, a nad nimi strzelające ku górze niebieskie i żółte płomienie; drugi - żywioł ognia wyobrażony przez czerwień kwiatów.
Dwa witraże z prawej strony prezbiterium przedstawiają potęgę żywiołu Wody, co symbolizują kwiaty jezior i rzek: irysy, lilie wodne i grzybienie. Wszystkie te cztery witraże to wspaniałe, wydłużone kompozycje, powtarzające kształt gotyckich okien.(...)
Jednak bez wątpienia najwspanialszy witraż Wyspiańskiego to ekspresjonistyczny "Bóg Ojciec wydobywający świat z chaosu" w zachodnim oknie, nad chórem muzycznym. Bywa nazywany również "Stań się", "Stworzenie świata", "Bóg Ojciec". Monumentalna postać Boga Ojca, przypominająca sylwetką dzieło Michała Anioła, zdaje się unosić w przestworzach nad bezmiernym oceanem. Wyrazista jest tylko Jego głowa i uniesiona nad nią ręka w stwórczym geście. Prawa ręka zdaje się opanowywać żywioły, usytuowane w dolnych partiach kompozycji, zmieniające się w zależności od pory dnia i roku, natężenia i kierunku światła, będące żywym ogniem bądź żywiołem wody.

piękniejsze zdjęcia tutaj i tutaj

o dziełach wyspiańskiego z kościoła oo. franciszkanów nie należy zbyt dużo pisać. to, co można o nich powiedzieć, zostało przytoczone z oficjalnej strony kościoła. w przypadku sztuki wyspiańskiego, gdy wchodzi się do wnętrza i zostaje przytłoczonym nadmiarem urokliwych dekorów, sama do głowy nasuwa się złota myśl, którą kiedyś słyszałam: talking about music is like dancing about architecture.

i znów kraków cd

powracając do krakowa, miasta kryjącego w sobie same cudeńka, na które można wpaść zupełnie przypadkiem, a także przechowującego liczne wspaniałe dzieła, o których wielokrotnie się czytało, ale nie ma się nawet świadomości, że można je zobaczyć właśnie tutaj - powracając do krakowa warto jednak przypomnieć sobie, czego można się tam spodziewać.

bo przecież kraków, artystyczna stolica polski przez dziesiątki, a może nawet setki lat, był źródłem trendów i centrum kształtującej się sztuki polskiej. nie będzie chyba przesadą powiedzieć, że kraków wydał na świat większość polskich znakomitości artystycznych, i to należących niemal do każdej epoki czy nurtu, szczególnie przełomu XIX i XX wieku. nazwisk jest wiele, poczynając na kossaku, matejce, wyspiańskim, boznańskiej, przez artystów tworzących w krakowie, chociażby wróblewskiego, jaremę, hasiora.

dodatkowo była też długo siedzibą króla i jego otoczenia, mieszkaniem dla wielu znakomitych rodów, arystokracji oraz bogatego mieszczaństwa, stanowiących mecenat sztuki, kolekcjonujących prace nie tylko polskich artystów, ale także europejskich i cenionych. stąd ostatecznie tak wiele zachowanych prac w tym mieście, przechowywanych w galeriach i muzeach.

i właśnie jadąc do krakowa warto te galerie i muzea odwiedzić.
można na przykład zdziwić się, jak wiele miejsca mieści w sobie oddział muzeum narodowego w krakowie mieszczące się w sukiennicach. wchodzi się jakimś bocznym wejściem oczekując niewielkiej galerii z kilkoma obrazami, jednak takimi pozorami można się tylko zawstydzić widząc piękne, przestronne wnętrza odnowionych niedawno nowych sukiennic.

galeria polskiego malarstwa XIX-wiecznego w krakowskich sukiennicach podzielona jest na cztery sale: bacciarellego, michałowskiego, siemiradzkiego i chełmińskiego. każda prezentuje inne czasy malarstwa polskiego, inne nurty, prądy i style, prace innych artystów.

w sali pierwszej, zatytułowanej oświecenie, znajdują się głównie portrety pędzla artystów sprowadzonych do polski przez króla stanisława augusta poniatowskiego, w tym ulubionego przez króla malarza - marcello bacciarelli, twórcę najsłynniejszych portretów królewskich, oraz innych malarzy zagranicznych w tym jana piotra norblina. można tu też zobaczyć dzieła królewskiej malarnii, czyli polskich artystów rozwijających się pod skrzydłem króla, w tym aleksandra orłowskiego, franciszka smuglewicza, jana bogumiła pierscha czy józefa peszki.

dalej, w sali drugiej prezentującej romantyzm, znajdują się dzieła o patriotyczno-niepodległościowym charakterze. kolekcja ma na celu ukazanie kształtującego się w polskim malarstwie typu historycznego i tendencji realistycznych poprzez rzeczywisty i obiektywny sposób przedstawiania rzeczywistości. choć z reguły dzieła romantyków miały ukazywać emocje artysty, a szczególnie polaka wypędzonego, współcierpiącego z cierpiącym pod zaborami narodem, to szybko twórczość ta nabrała niemal reporterskiego charakteru, była sposobem zapisywania dziejów na płótnie.

wśród dzieł prezentowanych w tej sali najważniejsze należą do piotra michałowskiego, uznawanego za najznakomitszego pod względem technicznym polskiego malarza romantycznego. czasem historycy sztuki pokuszają się o stwierdzenia, iż był on w stanie dorównywać romantykom francuskim, np. delacroix. czego nie można odmówić pracom polskiego romantyka, to wierność i prawda zaklęta w jego pełnych dynamiki przedstawieniach bitew, tumanów kurzu, gęstwin ciał ludzkich i koni, tak pięknie, a może nawet najpiękniej odmalowywanych w malarstwie polskim.


Piotr Michałowski, Somosierra, 1844-55

co innego prezentuje twórczość henryka rodakowskiego, zapamiętanego głównie jako portrecista. jego przepisem na romantyczne współcierpienie nie było reporterskie odmalowywanie wydarzeń historycznych, lecz cichej walki narodu poprzez zakazaną żałobę narodową. na potretach pędzla rodakowskiego widać bowiem postaci głównie ubrane w czerń, kolor charakterystyczny dla mody tego okresu. taki jest właśnie jeden ze słynniejszych portretów, portret generała dembińskiego, który otrzymał złoty medal na salonie paryskim wzbudzając zainteresowanie, czy nawet podziw samego delacroix.

Henryk Rodakowski, Portret generała Henryka Dembińskiego, 1852

jeśli szukać zalążków realizmu w polskim romantyzmie, przykładem może być jeden ze słynniejszych portretów-obrazów rodzajowych  polskich XIX wieku, znów pędzla michałowskiego. obraz przedstawia głowę chłopa oddaną z niezwykłą wiernością i rzeczowością, jak gdyby malarz jednocześnie chciał przedstawić ją bez żadnego upiększania, taką, jaką ją widział, ale jednocześnie zachowując resztki subiektywizmu. smutny wzrok chłopa skierowany poza ramy obrazu, cała jego twarz są namalowane z takim oddaniem, niemal współczuciem, co pokazuje jeszcze trudność zachowania dystansu wobec malowanego tematu. być może, patrząc na daty tworzenia obrazu, seńko jest przedstawieniem chłopów buntujących się inteligencji podczas rzezi galicyjskiej. czy rodakowski chciał pokazać ogłupienie, poczucie winy otumanionego austriackimi obietnicami małopolskiego chłopa, który mimo wywiązania się z okrutnego 'obowiązku' nie otrzymał żadnej nagrody?

Piotr Michałowski, Seńko, 1846-48

wśród polskich romantyków wyróżniał się także artur grottger, autor cyklów graficznych o powstaniu styczniowym. jego symboliczne przedstawienia pokazują tragedie pojedynczych ludzi, tak jak w cyklu polonia większość kartonów ilustruje wycinek cierpień narodu ukazany w jednym z polskich domów. wśród prac z kolekcji muzeum narodowego w krakowie znajdują się takie dzieła, które ukazują losy jednostek. kobieta żegna ukochanego idącego na front; ta intymna scena tylko potęguje pobudzenia wyobraźni na temat okropności, które mogą spotkać powstańca, być może po raz ostatni widzącego swoją ukochaną. jednak drugi obraz dyptyku przedstawia optymistyczną rzecz - powitanie wracającego z pola walki powstańca, witającego się z ukochaną w sposób (niewiele) romantyczny, wręcz sentymentalny - delikatnie całuje jej rękę, ona zaś zadumana, czy może nie mogąca jeszcze ochłonąć ze szczęścia, sprawia wrażenie niedostępnej, jakby wcale nie czekała na ukochanego.

Artur Grottger, 1863 - Pożegnanie i powitanie, 1965-66

sala trzecia to kolekcja dzieł akademizmu kręcącego się wokół malarstwa historycznego na szkodę pejzażu, malarstwa rodzajowego czy nawet portretu. malarstwo polskie końca XIX wieku, mimo wszystko przesiąknięte paryskim akademizmem, to twórczość artystów takich jak jan matejko. jego wielkie kompozycje przedstawiają dzieje polski jednak nie w sposób romantyczny. zgodnie z akademizmem ukazane są one za pomocą motywów średniowiecznych, jak np. wernyhora. w cieniu słynnej bitwy pod grunwaldem pozostają inne ogromne płótna historyczne, tak jak kościuszko pod racławicami. wśród ogólnego chaosu półmartwych i żywych postaci trudno znaleźć bohatera obrazu, który znajduje się w centrum przesuniętym w lewo, tak jak matejko lubił przedstawiać najważniejsze postaci swoich obrazów, niemal kamuflując je wśród zgiełku i tłumu, tak jakby nie umniejszając znaczenia innych postaci. malarstwo matejki ma wielkie znaczenie funkcyjne, jednak widząc, jakie obrazy powstają w polsce w roku, gdy vincent van gogh maluje swoje słoneczniki, trudno nie oprzeć się znaczeniu, że wiele traciliśmy na malowaniu pod dyktando akademii.

Jan Matejko, Kościuszko pod Racławicami, 1888

drugą ważną sylwetką tego okresu jest henryk semiradzki, który lubował się w tematach starożytnych, głównie antycznego rzymu. obok dirce chrześcijańskiej nie mniej interesujące są pochodnie nerona, ilustracja do fragmentu quo vadis henryka sienkiewicza. malarz z dokładnością rysunkową podpatrzoną u ingresa czy davida, podobnie przedstawiając nagie ciała niewolników czy odalisek, prezentuje barwny dwór cesarza nerona oddającego się beztroskim bachanaliom skontrastowanym z przesuniętą na bok tragiczną sceną przygotowań do podpalania chrześcijan i "przerabiania" ich na pochodnie. ta pozornie radosna kompozycja ukazuje dramatyczną przedmiotowość, z jaką niespełniony artysta neron traktuje swoich podwładnych, a jednocześnie jest idealnym pretekstem dla siemiradzkiego do ukazania mistrzostwa w malowaniu ludzi i architektury.

Henryk Siemiradzki, Pochodnie Nerona, 1876

ostatnia, czwarta sala to sala chełmońskiego, choć tak naprawdę prezentująca oprócz realizmu także dzieła polskich impresjonistów i symbolistów. można powiedzieć, że właśnie artyści krakowscy prezentujący te nurty najbardziej kojarzeni są z krakowem, w niejakim kontraście w tworzących pod koniec XIX wieku artystów warszawskich. nie będzie chyba jednak ujmą dla adoratorów sztuki warszawskiej to, że w żadnym innym ośrodku w polsce, nawet w warszawie, nie powstały tak przekonujące, sztandarowe, najlepiej wyrażające swoje manifesty prace. przecież mówiąc np. o impresjonizmie polskim wymienia się nazwisko urodzonej w krakowie boznańskiej, na przykład symbolizmu podaje się malczewskiego, tworzącego głównie w krakowie, nawet bracia gierymscy, których kojarzymy z realizmem, choć obaj urodzeni w warszawie, część życia spędzili w stolicy małopolski.
dowód ten nie ma na celu pokazania jakiejś wyższości krakowa nad innymi miastami w ogóle, ale jednak daje do myślenia, jak świetnie przygotowywał młodych malarzy do życia artystycznego. że jest w tym środowisku artystycznym coś, co czyni tę sztukę inną.

od razu po wejściu do sali uderza swoim rozmiarem szał uniesień władysława podkowińskiego. płótno to ma 3 metry wysokości, zatem przedstawiony na nim koń i rudowłosa naga kobieta są naturalnych rozmiarów. to niezwykle niepokojące dzieło uważane jest pierwszym obrazem symbolizmu polskiego - według niektórych interpretacji nawiązuje do mitu o europie - niewinna, piękna kobieta w uniesieniu, a może też zdziwieniu, unoszona jest przez pędzące zwierzę, tu zastąpione demonicznym, czarnym rumakiem, niemal szalonym jak słynny koń z obrazu füssliego. grupa ta pędzi z ciemności w stronę światła (może idąc tropem mitologii koń wydobywa nie wybudzoną jeszcze ze śmiertelnego snu niewiastę z czeluści hadesu?), tworząc podział obrazu na stronę ciemną i jasną (chiaroscuro=różnica w natężeniu światła)

Władysław Podkowiński, Szał, 1894

pozostając przy symbolizmie, warto zwrócić uwagę na obraz wymienionego już jacka malczewskiego, najwybitniejszego właśnie polskiego symbolisty. obraz z cyklu polonia przedstawia temat poruszany już w błędnym kole i melancholii - mianowicie proces tworzenia przez artystę w wewnętrznym poczuciu obowiązku do przelewania na płótno dziejów swojej ojczyzny. oto ona, polska, pozuje malarzowi jakby ogarnięta snem albo zmęczona. nic w tym dziwnego, skoro skuta jest kajdanami, słomiana korona ciąży jej na plecach, ubrana jest w łachmany, rosyjski płaszcz zwisa jej z bioder. w tle majaczą trzy postaci męskie, wedle interpretacji symbolizujące trzech zaborców. artysta w obliczu tej sytuacji jest niezręczny, tak jakby ciężar namalowania losów cierpiącej ojczyzny go przerastał. jaka jest rola malarza? czy ma współcierpieć z narodem czy pocieszać go?

Jacek Malczewski, Natchnienie artysty, 1897

większa część sali to zbiór malowideł realistycznych - prace braci gierymskich, stanisława witkiewicza, józefa chełmońskiego i innych polskich realistów. na środku przytłacza swoim rozmiarem i doniosłością czwórka józefa chełmońskiego, na ścianach po obu jej stronach znajdują się mniejsze rozmiarem, ale nie znaczeniem prace. warto chociażby przyjrzeć się burzy tego samego autora. w ciepłej, przepełnionej fioletami, różami i zieleni tonacji obrazu, jakby oddającej parność i upał towarzyszący burzy, artysta przedstawił scenkę oddającą charakter chłopów XIX-wiecznych. z jednej strony religijni, z drugiej jakby zabobonni i próbujący przegonić zjawisko atmosferyczne znakiem krzyża i błaganiem do boga. w obrazie tym chełmońki przełamuje wiejską sielankę znaną z bocianów czy babiego lata, ukazując chłopów tak, jak jean-francois millet - pracujących na polu, wśród  bydła, przedstawiając naturę, krajobraz tak, jak go widać, bez upiększeń i dodatków, co jest z pewnością spuścizną po twórczości constable'a.

Józef Chełmoński, Burza, 1896

więcej o polskim realizmie wkrótce...

tyle wspaniałych dzieł polskiej kultury można znaleźć w jednej galerii. jak wiele zatem jeszcze kryje się w innych muzeach krakowa, chociażby w gmachu głównym. polskiej pięknej sztuki jeszcze więcej, chociażby w kościele franciszkanów, wypełnionym po brzegi polichromią stanisława wyspiańskiego.
ale o tym innym razem.

piątek, 22 lipca 2011

twórca dynamicznego piękna

widzieliście dzisiejszą wersję napisu "google"? powstała ona z okazji 113. rocznicy urodzin jednego ze znakomitszych rzeźbiarzy XX wieku - urodzonego 22 lipca 1898 alexandra caldera. o jego dorobku można mówić wiele, chociaż z pewnością jego nazwisko ginie wśród miliona nazwisk innych indywidualności artystycznych XX wieku. a szkoda, bo warto poświęcić temu artyście nie mniej uwagi niż artystom takim jak chociażby henry moore czy hans arp. bo choć rzeźba XX-wieczna w ogóle drastycznie odbiega od kanonu rzeźby klasycznej, to jednak nie ma na niej jednoznacznej recepty w sztuce współczesnej. co rzeźbiarz to inny przepis, inny pomysł na przekazanie tego wycinka świata obserwowanego i pojmowanego zmysłami. jak pisze jan białostocki w sztuce cenniejszej niż złoto "[artyści] chcieli swym dziełom nadać ruch obiektywny, prawdziwy: konstruowali przedmioty, które mogą się poruszać, (...) obracać się i kręcić. sale wystawowe w latach sześćdziesiątych często przypominały laboratorium, albo muzea techniki raczej niż wystawę sztuki."

no właśnie. wystawa rzeźb caldera prezentowałaby raczej triumf techniki niż sztuki. trudno nawet mówić o dziełach caldera znając je wyłącznie z reprodukcji, bowiem żadna fotografia nie jest w stanie oddać tych lekkich drgań elementów rzeźby, czy może instalacji, jak nazwaliby to już inni, która wraz z podmuchem wiatru okazuje swój geniusz i pełnię krasy. lecz nawet jeśli nie można zobaczyć dzieł caldera w pełnym wymiarze (jak np. przed moderna museet w sztokholmie), warto skupić się na ich walorach estetycznych, na zgrabnym chociażby łączeniu barw elementów składających się na całe dzieło.

 
Alexander Calder, Enseigne de lunettes, 1976

w pracach artysty dominują barwy czyste: czerwień, żółć, granat, również czerń i biel. są to nie tylko barwy podstawowe, ale też niejako ostrzegawcze, przykuwające uwagę, zapadające w pamięć. tak jak i same filigranowe konstrukcje rzeźbiarza, niezwykle wyróżniające się na tle innych rzeźb przed i po calderze.

był on twórczą rzeźby kinetycznej, głównym celem jego prac było ukazanie ich ruchu, zmienności zależnej od warunków zewnętrznych: ruchów powietrza, temperatury czy nawet lekkich drgań i wibracji. charakter jego prac nie dziwi, kiedy jest się świadomym, że calder ukończył inżnierię mechaniczną, toteż faktycznie jego prace mogły być też hołdem mechaniki, zazębiającym się wciąż ze sztuką. ten dział jego twórczości jest z pewnością jego wizytówką, jednak artysta pozostawił po sobie także inne prace. w polu rzeźby przede wszystkim tworzone jeszcze przed fazą mobili - ruchomych konstrukcji z cienkich elementów metalowych poruszanych powietrzem czy za pomocą silniczka, tworzył stabile, nieruchome formy przestrzenne. swoją pierwszą rzeźbę wykonał w 1925 roku, a rok później tworzył rzeźby z drewna i drutu, najczęściej przedstawiające postaci zwierząt z ruchomymi elementami (cyrk, 1926).

 Alexander Calder, Black Camel with Blue Head and Red Tongue, 1971

Alexander Calder, Finny Fish, 1948

ale artysta spełniał się także jako malarz; zainteresowany był przede wszystkim malarstwem abstrakcyjnym.  od roku 1923, jako student art students league w nowym jorku, przede wszystkim malował i tworzył ilustracje. po pierwszych pracach rzeźbiarskich, w roku 1926 zorganizował mimo wszystko pierwszą wystawę malarską w artist’s gallery w stolicy sztuki współczesnej, nowym jorku. przyjaźnił się z joanem miró oraz pietem mondrianem, który to miał mieć ponoć największy wpływ na ostateczne pójście w stronę abstrakcjonizmu (calder był członkiem grupy abstraction-création założonej w 1931 roku w paryżu, zrzeszającej artystów abstrakcyjnych, w tym m.in. kandinskiego czy właśnie mondriana). jego dzieła to głównie grafika oraz ilustracje. także w tych dziełach powtarzają się te same barwy kładzione płaskimi plamami i podkreślane grubym czarnym konturem kontrastującym z białym tłem.

Alexander Calder, Blue Sun, 1971, litografia

Alexander Calder, Copeaux de Spirales, 1969, litografia

calder jest też znany ze swoich rzeźb plenerowych, które są niejako powiększeniem mobili lub stabili. podstawowym tworzywem jest oczywiście charakterystyczny dla caldera metal; ujęty w spirali przed gmachem UNESCO w paryżu niemal tak samo jak jego najważniejsze prace rzeźby kinetycznej, jednak pozbawione radości kolorów.
 
Alexander Calder, Spirala, 1962, Paryż

Alexander Calder, Le Halebardier, 1971, Hanower

ta radość kolorów szczęśliwie jeszcze przez 30 minut ucieszy nasze oczy na stronie głównej wyszukiwarki google.

czwartek, 21 lipca 2011

i znów kraków...

jeżeli szukać w polsce miasta, w którym można doszukać się arcydzieł niemal z każdej epoki historii sztuki, to chyba trudno nie zgodzić się z tym, że kraków należy do czołówki takich miast. bo gdzie jeszcze tak pięknie przeszłość łączy się z nowoczesnością, gdzie można znaleźć w promieniu kilku kilometrów budowle, obrazy, rzeźby tak chętnie wymieniane w podręcznikach sztuki.

średniowiecze

Kościół św. Andrzeja, XI w., Kraków

kościół ten jest jednym z najstarszych zabytków miasta, jedną z niewielu budowli w polsce, które zachowały swoją pierwotną, romańską bryłę. jest to dwuwieżowa bazylika trójnawowa z transeptem oraz prezbiterium zamkniętym apsydą. piękno kościoła stanowi jego budulec; kładzione naprzemiennie warstwy wapienia i piaskowca tworzą gruby mur, dzięki któremu kościół mógł funkcjonować jako twierdza dla mieszkańców miasta. fasada widoczna od ulicy grodzkiej zwieńczona jest dwiema prostopadłościanami - wieżami o podstawie czworokątów, a w wyższych kondygnacjach - ośmioboków. istotnym elementem wież są biforia, czyli podwójne, małe okienka.

Barbakan, XV w., Kraków

krakowski barbakan, budowany w latach 1498-99 za panowania jana olbrachta, do XIX wieku nazywany "rondlem", to konstrukcja z cegły o murach grubości ok. 3 metrów. kiedyś forteca nie do zdobycia ze 130 strzelnicami oraz 7 wieżyczkami, dziś jest oddziałem muzeum historycznego miasta krakowa i miejscem na ekspozycje czasowe oraz czasami rozgrywki sportowe.

 Kościół Mariacki, XIII-XIV w., Kraków

podstawowym średniowiecznym zabytkiem krakowa jest znajdujący się przy rynku głównym kościół pw. wniebowzięcia nmp, zwany potocznie kościołem mariackim. pierwsza budowla, pierwszy murowany kościół romański w polsce, stanęła w tym miejscu w XIII wieku. w następnym stuleciu - ze względu na zniszczenia po najazdach tatarskich - wzniesiono kolejną, już wczesnogotycką budowlę o charakterze kościoła halowego (z nawami o jednakowej wysokości). pod koniec XIV wieku, w latach 1392-1397 mistrz mikołaj werner obniżył mury naw bocznych, a w magistralnych wprowadził duże otwory okienne, zmieniając charakter zabudowy z halowego na bazylikowy. obecny wygląd kościoła to właśnie pozostałość po tej przebudowie.
fasada tego kościoła jest dość nietypowa dla gotyku, bowiem składa się z dwóch niesymetrycznych i różnych od siebie wież. wieża wyższa, zwana hejnalicą (bo z niej co godzinę grany jest hejnał mariacki) ma 82 metry wysokości. jest ona ceglanym prostopadłościanem na planie prostokąta udekorowanym ostrołukowymi okienkami oraz blendami z każdej strony okna na każdej kondygnacji; jednak na wysokości dziewiątej kondygnacji wieża zwęża się w bryłę o podstawie ośmioboku z dwoma rzędami okien zwieńczoną iglicą otoczoną wieńcem z ośmiu niższych wieżyczek. na najwyższej iglicy w roku 1666 umieszczono złoconą koronę. druga wieża, mierząca 69 metrów to dzwonnica kościelna. jest ona również na planie kwadratu i wygląda bardzo podobnie do wyższej wieży do dziewiątej kondygnacji. wieża ta jest zwieńczona renesansowym hełmem umieszczonym w roku 1592. hełm ten składa się z eliptycznej kopuły na ośmiobocznym bębnie zwieńczonej latarenką oraz otaczających kopułę czterech mniejszych kopułek na sześciobocznych podstawach.
wejście do kościoła stanowi barokowa kruchta (= przedsionek usytuowany przed głównym wejściem, niekiedy również przed bocznym – do naw lub zakrystii) na planie ośmioboku z latarenką otoczoną wieżyczkami. nad kruchtą znajduje się również duże ostrołukowe okno z witrażami stanisława wyspiańskiego i józefa mehoffera.

kościół jest trzynawowy - nawie głównej towarzyszą też nawy północna i południowa, oraz wzniesione w późniejszych czasach kaplice. sklepienie jest głównie krzyżowo-żebrowe, jednak w kaplicach i prezbiterium sklepienia odbiegają od charakteru nawy głównej.
prezbiterium bowiem nakryte jest sklepieniem gwieździstym, którego zworniki udekorowane są herbami, w tym herbem polski i herbem krakowa.
polichromia ścian w prezbiterium i nawach to XIX-wieczne (1890-1892) dzieło jana matejki oraz jego uczniów, wśród których najbardziej zasłużeni to stanisław wyspiański i józef mehoffer. polichromie przedstawiają głównie piękne postaci aniołów o dziecięcych twarzach, ale także postaci fantastyczne czy diabły.

Wit Stwosz, Ołtarz Mariacki, 1477-89, Kraków

spośród wielu rzeźb znajdujących się w kościele mariackich, w tym krucyfiksu wita stwosza znajdującego się w tęczy (=otwór na granicy nawy głównej i prezbiterium) projektu jana matejki, najważniejszym i przyprawiającym o dumę pozostaje jednak ołtarz tego samego autora. wit stwosz był artystą cenionym w całej średniowiecznej europie, zaś w polsce uznawany za najwybitniejszego artystę. urodzony w szwajcarii, przybył do polski na polecenie króla kazimierza jagiellończyka z niemieckiej norymbergii. pozostawił po sobie dzieło, które pochłonęło 12 lat jego życia, które jednak w owym czasie stało się największym ołtarzem drewnianym w europie. mistrz wykonał je z drzewa lipowego, które ze względu na swoją miękkość było łatwiejsze w obróbce.

tej pentaptyk (= ołtarz składający się z pięciu części) ma wymiary 11 na 13 metrów i wypełniony jest scenami z życia maryi, nazywane radościami marii. predella stanowiąca podstawę ołtarza przedstawia drzewo jessego - drzewo genealogiczne jezusa. lewe skrzydło ołtarza przedstawia trzy sceny z życia maryi: zwiastowanie, narodzenie jezusa i hołd trzech króli. w prawym skrzydle znajduje się kontynuacja dziejów maryi i jej syna; jest to zmartwychwstanie jezusa, jego wniebowstąpienie oraz zesłanie ducha świętego (sceny czyta się od dołu do góry). warto zwrócić uwagę, że rzeźbiarzowi udało się uchwycić także życie współczesnych mu mieszczan, wygląd przedmiotów, budynków, kostiumów i krajobrazów stanowiących tło dla scen z ewangelii.. najsłynniejsza, centralna część ołtarza to już dzieje samej maryi- zaśnięcie. największa scena z postaciami mierzącymi ok. 2,7 metra wysokości wykonanymi z niezwykłą precyzją; dramatyzm sceny został ukazany nie tylko gestykulacją i mimiką otaczających marię apostołów - wielkie znaczenie ma tu także realizm przedstawionych postaci, zmarszczki na ich twarzach, piękne loki włosów, fałdy szat, a przede wszystkim napięta skóra ukazująca ścięgna i tętnice. w obliczu geniuszu tej przepięknej sceny niemal giną dwie pozostałe, merytorycznie ważniejsze: wniebowzięcie maryi, gdzie maria pobożnie składa ręce do modlitwy w towarzystwie aniołów i jezusa otoczona złotym blaskiem płomieni na błękitnym tle ołtarza; oraz koronacja maryi na nastawie ołtarza, gdzie postawiono również posągi św. stanisława i św. wojciecha - kluczowych polskich świętych doby średniowiecza.


lecz jednak najznakomitszą średniowieczną pozostałością w krakowie jest zabudowa na wawelu. sam wawel już ponoć od czasów prehistorycznych był zamieszkiwany przez ludzi, jednak z czasem stał się siedzibą władzy świeckiej i duchownej. od czasów kazimierza odnowiciela wawel był oficjalną siedzibą królów i był nią aż do czasów zygmuntowskich. najważniejszą średniowieczną budowlą tego wzgórza jest katedra wawelska pw. św. św. wacława i stanisława. pierwsza katedra w tym miejscu stanęła w XI wieku, jednak dopiero kształt tej, która w XII wieku stanęła na jej miejscu jest nam znany; miała ona charakter trójnawowej, dwuchórowej bazyliki. pozostałością tej budowli jest chociażby krypta św. leonarda. w XIV wieku przebudowana na polecenie króla kaziemierza wielkiego z pozostałości po zniszczonej budowli romańskiej otrzymała charakter gotycki, który mimo wielu następnych zmian wciąż widoczny jest w architekturze kościoła, szczególnie w wyglądzie zewnętrznym; trzy wieże otaczające katedrę to ceglane prostopadłościany zwieńczone różnymi hełmami, jednak zachowujące średniowieczne trzwony, np. dolne kondygnacje wieży srebrnych dzwonów pochodzą z czasów krypty św. leonarda. najbardziej gotyckim elementem budowli jest jej fasada z zachowaną rozetą oraz ostrołukowymi oknami gotyckimi.
we wnętrzu katedry znajdują się gotyckie sarkofagi kazimierza wielkiego, władysława jagiełły i kazimierza jagiellończyka, który jest dziełem samego wita stwosza.

renesans
Franiszek Florentczyk, dziedziniec zamku na Wawelu, XVI w.

renesans w krakowie, a w ogóle w polsce to zasługa króla zygmunta starego, który na początku XVI wieku zdecydował o przebudowie zamku wawelskiego. w tym celu sprowadził do polski wielu włoskich artystów, z których franciszek florentczyk najwyraźniej zapisał się w dziejach wawelu. jego dziełem było przeorganizowanie zamku w formę czworoboczną, dzięki której w jego wnętrzu znajdował się dziedziniec otoczony krużgankami (=korytarze-balkony zdobione arkadami wspartymi na kolumnach). ściany na dziedzińcu mają trzy kondygnacje; dwie dolne wypełnione są arkadami, zaś najwyższa jest podwyższona, podtrzymywana przez długie i cienkie kolumny.

Bartolomeo Berrecci, kapica Zygmuntowska, 1518-33

za najważniejsze dzieło krakowskiego renesanu uważa się jednak kaplicę zygmuntowską, dobudowaną do katedry wawelskiej w pierwszej połowie XVI wieku z rozkazu króla zygmunta starego, który planował budowę mauzoleum dla swojej rodziny. dzieło włoskiego artysty bartolomeo berrecci jest zbudowane na planie centralnym - korpus kaplicy jest sześcianem, a bęben podtrzymujący kopułę ma podstawę ośmioboku. w bębnie umieszczono okrągłe okna oraz antyczne pilastry w porządku spiętrzonym. sama kopuła z walcowatą latarenką zwieńczoną złotą koroną oraz iglicą z aniołkiem podtrzymującym krzyż, jest pozłacana z kasy anny jagiellonki. ten skromny rozmach jest skomentowany inskrypcją łacińską non nobis domine non nibis sed nomini tuo - nie nam panie, nie nam, ale imieniu twemu.

barok

Antonio Solari, Kościół na Skałce, 1733-1751, Kraków

jednym z ciekawszych dzieł barokowych istniejący w krakowie jest kościół pw. św. św. michała archanioła i stanisława biskupa znajdujący się na lekkim wzniesieniu, skąd potocznie nazwywany kościołem na skałce. jego fasada autorstwa antonio solariego to typowy dla baroku zaalpejskiego zespół dwóch symetrycznych wież z łamanymi gzymsami. ciekawym elementem kościoła są prowadzące do portyku schody typowe dla założeń pałacowych tej epoki.

 Jan Trevano, kościół św. Piotra i Pawła, 1605-1619, Kraków

jednak barokową perełką w krakowie, jest ufundowany dla jezuitów przez króla zygmunta III wazę kościół pw. apostołów piotra i pawła, nazywany zaalpejskim il gesu. kościół ten jest jednonawowy z niewielkimi nawami bocznymi-kaplicami. kopuła znajdująca się na skrzyżowaniu nawy z transeptem jest prawie niewidoczna zza wysokiej dwukondygnacyjnej fasady. dolna część fasady jest bardzo dynamiczna dzięki podwójnym pilastrom korynckim i portykowi kolumnowemu, a także łamanemu gzymsowi. górna kondygnacja rzeczywiście przypomina dzieło giacomo della porty poprzez tympanon podtrzymywany przez ścianę z symetralnie odchodzącymi zawijasami, jednak idącymi w górę, a nie w dół tak jak w il gesu, oraz zakończonymi sztorcami, a nie wolutą.

środa, 6 lipca 2011

muzeum plakatu w wilanowie

wydawałoby się, że plakat tak jakoś nie pasuje do tego, by wymieniać go wśród dzieł sztuki obok obrazów, rzeźb, architektury. przede wszystkim może przeszkadzać to, że plakat - grafika, odbitka - traci na swojej unikatowości, jest wtórny. zatem na tle pojedynczych arcydzieł składowanych w największych muzeach świata i strzeżonych najnowszymi formami ochrony - kawałek papieru dużego formatu, na który naniesiono kolorowe tusze oraz który można skopiować nieskończoną ilość razy i kopia nie będzie znacząco różniła się od oryginału wydaje się - nawet zbędny, bez żadnej wartości. a jednak taka wysoka pozycja plakatu w historii sztuki, a jednak plakat ma własne muzeum.


na warszawskim wilanowie, obok sławetnego pałacu, przy ulicy kostki potockiego 10/16 znajduje się elegancki gmach o klasycznej bryle. fasada tej budowli to dzieło franciszka marii lanciego, polsko-włoskiego architekta, który brał udział w przebudowach samego pałacu w wilanowie. choć świetnie komponuje się z resztą założenia pałacowo-ogrodowego, niejeden zwiedzający mógłby skrzywić twarz w grymasie niezadowolenia widząc, że strzegące zmodernizowanego wejścia dwa dumne rumaki zapraszają do otwartego w 1968 roku muzeum plakatu, a nie znajdującej się tu poprzednio ujeżdżali pałacowej, która byłaby w stanie usatysfakcjonować gorliwego fana króla jana sobieskiego.

ale zwiedzający nie znajdą tu barokowych wnętrz, lecz surowy i pusty korytarz z oszkloną kasą prowadzący prosto do pustej dwupoziomowej hali, której ściany uginają się pod ciężarem antyram wypełnionych kolorowymi plakatami. czy jednak warto odwrócić się na pięcie i obrazić? zanim zrobi to którykolwiek zwolennik "tradycyjnej" sztuki, powinien wiedzieć, że warszawskie muzeum plakatu jest pierwszym takim muzeum na świecie i obecnie posiada jedną z największych kolekcji polskiego i obcego plakatu artystycznego w świecie liczącą ponad 54 000 tytułów.

a wystawione na ekspozycji egzemplarze na prawdę są godne obejrzenia. przejrzenie całej wystawy zajmuje nie więcej niż 30 minut, a zobaczenie znanych grafik z bliska i poznanie ich autora może być nie lada przygodą. w dodatku można tutaj podziwiać nie tylko plakaty, ale również unikatowe szkice i projekty kostiumów scenicznych oraz zdjęcia dokumentujące najważniejsze inscenizacje polskich i zagranicznych sztuk na deskach rodzimych teatrów.

***

Henryk Tomaszewski, Król Edyp Sofoklesa, 1961
henryk tomaszewski (1914 - 2005) - jeden z największych artystów plakatu, wybitny grafik, ilustrator i pedagog, współtwórca polskiej szkoły plakatu.
Henryk Tomaszewski, debiutując w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku, wniósł do polskiego plakatu młodzieńczy wigor, swobodę w kształtowaniu obrazu, urozmaiconą fantazję. Posługiwał się warsztatem zbliżonym do malarskiego. W swoich pracach, zauważonych na Wystawie Światowej w Nowym Jorku (1939), zastosował barwną plamę, syntetyczny rysunek. Po II wojnie światowej wprowadził do swej sztuki prowokującą grę z wyobraźnią widza, wyrafinowaną poetykę, minimalizm formy. Poprzez znakomicie zaprojektowany znak graficzny, literę, symbol, metaforę wyraziście i celnie komentował teatralne i operowe spektakle, wystawy, filmy, koncerty, wydarzenia kulturalne. Tworzył lapidarne, wyrafinowane wypowiedzi plastyczne (plakaty, ilustracje, okładki), posługiwał się skrótem myślowym, wysublimowaną syntezą idei ujętą w znak graficzny lub malarski. Jego dzieła wyróżniają się prostotą, precyzją myślenia, niebywałym poczuciem humoru, swobodnym, lakonicznym rysunkiem.
Jan Młodożeniec, Indyk Sławomira Mrożka, 1961
jan młodożeniec (1929 - 2000) - uczeń henryka tomaszewskiego, jeden z najwybitniejszych twórców polskiej szkoły plakatu, autor ponad 400 plakatów, okładek książkowych, ilustracji, rysunków. warto zaznaczyć, że to on jest twórcą rysunków dla firmy odzieżowej endo.
Artysta lubił kolor sam w sobie. Ciągle eksperymentował, poszukiwał. Zafascynowany nowym odcieniem potrafił niestrudzenie, o różnych porach dnia, obserwować wybrany motyw. Jego plakaty są niezwykle barwne i wspaniale zharmonizowane. Odznaczają się niepodważalną logiką kompozycji, trafnością grubej, zdecydowanej kreski zamykającej płaskie plamy intensywnego i czystego koloru.
źródło: http://magazyn.culture.pl
"Świadomie staram się malować rzeczy uśmiechnięte, wesołe, gdzie kolor jest najważniejszy, a że to są rybki, ptaszki, motyle, guziki, drobiazgi, panegiryki na cześć sztuki, to moja sprawa.”
Józef Szajna, W małym dworku, Wariat
i Zakonnica
Witkacego, 1959
józef szajna (1922 - 2008) - scenograf, reżyser teatralny, autor scenariuszy, teoretyk teatru, malarz, grafik.
Szajna budował rzeczywistość sceniczną podporządkowaną wizji artystycznej, gdzie związek między wizją a światem pozateatralnym nie musiał podlegać zasadzie prawdopodobieństwa. Dlatego też jego scenografie zdradzały niemal surrealistyczny sposób myślenia: przeskalowane rekwizyty, niczym nieskrępowana wyobraźnia, zagęszczenie przestrzeni.
Myślenie plastyczne o teatrze Szajna przenosił również na swoje plakaty. Wychodząc od malarskiego gestu, kreował świat, którego nie ograniczała szara rzeczywistość. Nie powielał jednak motywów ze scenografii, ale ich charakter. Wykonał projekty plakatów do sztuk: W małym dworku. Wariat i Zakonnica oraz Leonce i Lena, których był również scenografem.
źródło: http://dramaturgiaplakatu.blogspot.com/2011/03/ja-do-swojego-szajnizmu-dochodziem.html
Roman Cieślewicz, Ksiądz Marek Juliusza Słowackiego, 1961
roman cieślewicz (1930 - 1996) - czołowy przedstawiciel polskiej szkoły plakatu, miał ponad sto wystaw indywidualnych grafiki, fotomontażu, plakatu, fotografii. brał udział w wielu prezentacjach sztuki plakatu na całym świecie.
W plakatach chętnie stosował detal, który poprzez kolejne przetworzenia i powtórzenia przekształcał w klarowny znak, stosował silnie powiększony raster i efekt lustrzanego powielania obrazu. Korzystał z doświadczeń op-artu, dzięki którym jego plakaty wywoływały wrażenie drgania i pulsacji, dawały odczucie iluzorycznej trójwymiarowości. Uległ czarowi kolażu i fotomontażu. Dostrzegł w nich nowe, szczególnie interesujące możliwości - wykorzystał je w sposób mistrzowski. Romantyzm, poetyka styka się w dziełach Cieślewicza z postawą chłodnego racjonalisty, temperament i emocja z kalkulacją i żelazną logiką. Bardzo często penetrują one naszą podświadomość metodą testów na skojarzenia.
 Franicszek Starowieyski, Śmierć porucznika
Sławomira Mrożka, 1963
franciszek starowieyski (1930 - 2009) - malarz, rysownik, grafik, twórca plakatów, scenografii teatralnej i telewizyjnej. znawca i kolekcjoner sztuki, głównie XVII wiecznej. zrealizował około 300 plakatów i uważany jest za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli "polskiej szkoły plakatu".
Artysta obdarzony barokową wyobraźnią, z niezwykłą wprost biegłością łączy w sztuce zmysłowe formy z intelektualnym przesłaniem, szokując często nieoczekiwanymi efektami i surrealistycznymi wizjami. Jego twórczość o wyrafinowanej ornamentacji wypełniona jest charakterystyczną metaforyką i własnym systemem znaków wywiedzionych z najbliższej artyście, barokowej estetyki. (...) Artysta zadziwia rysunkową formą o kaligraficznej precyzji kreski, za pomocą której buduje osobliwe wizje o surrealistycznej poetyce, łącząc na zasadzie groteski i metaforycznych znaczeń zupełnie odrębne, obce sobie motywy. Jego upodobanie do kaligrafii, rozmiłowanie w fantastyce, skłonności do makabry i zainteresowanie anatomią, jak również rodzaj światłocienia, modelunku czy dynamika kompozycji wyrasta korzeniami z tradycji XVII wieku.
Julian Pałka, Komedianci, 1953
julian pałka (1923 - 2003) - artysta grafik, twórca projektu pomniku "barykada września" na warszawskiej ochocie. wielokrotnie nagradzany w dziedzinie plakatu, między innymi na międzynarodowym biennale plakatu w 1968. stworzył m.in. plakaty do filmów „komedianci” (1953) i „rzym godzina 11” (1955) . oprócz grafiki plakatowej zajmował się architekturą pawilonów wystawowych.
Plakat Pałki nigdy nie był ozdobny, zabawny. Zamyślone, przygnębiające kompozycje z lat pięćdziesiątych uderzały mocą symbolicznych przedmiotów - atrybutów nierzeczywistych, sennych bohaterów ("Panna de Scudery", "Komedianci", 1956). Z biegiem lat artysta redukował paletę i środki wyrazu, występował "przeciw wizualnemu chaosowi", jak sam krystalizował swe graficzne zasady. Zwiększyła się rola informacyjnego schematu ("Conférence Internationale des Travailleurs...", 1959), typografii ("Wyścig pokoju", 1962). Plakat Pałki stawał się znakiem. Martyrologiczne projekty - tryptyk "Nasz Wiek" (1965) i plakat "Oświęcim - Brzezinka" (1967) zanurzone są w ponurej, napiętej atmosferze wynikającej z oszczędności środków, użycia symboli, kontrastowego zestawienia zimnego, matematycznego wątku z wizerunkiem ludzkiej twarzy. W 1970 roku podczas indywidualnej wystawy w Wilanowie Pałka zaproponował przestrzenne, powiększone do skali wymiarów ludzkich rozwinięcie tryptyku. Wcześniej, bo już w 1969 roku zaprojektował innowacyjne rozwiązanie - modularny cykl plakatowy "Polska Sztuka Użytkowa w 25-lecie PRL". Każdy plakat z serii przeznaczony był dla oddzielnej dziedziny wzornictwa, wszystkie zaś tworzyły całość.

Jan Lenica, Faust Charlesa Gounoda, 1964
jan lenica (1928 - 2001) - artysta plastyk, krytyk sztuki, ale także scenarzysta i reżyser filmów animowanych. był jednym z autorów polskiej szkoły plakatu i twórcą jej nazwy. swoje plakaty, rysunki i grafiki prezentował na wielu wystawach w kraju i za granicą. w dziedzinie filmów animowanych współpracował z walerianem borowczykiem; obaj uważani są za pionerów surrealistycznego kina absurdu.
Plakaty Lenicy cechowała ekspresja, ale pojawiała się w nich też nuta sarkastycznej satyry. Ten swoisty klimat jego dzieł sprawiał, że w latach 60. porównywano go do współczesnego mu pokolenia angielskich "młodych gniewnych" (Osborne). Forma plastyczna jego prac wyprzedzała często doświadczenia aktualnej grafikę warsztatową. Lenica dość szybko wykształcił swój własny "charakter pisma" i mimo że podlegał on na przestrzeni dziesięcioleci zrozumiałym przeobrażeniom, to twórczość jego miała zawsze wyraźne indywidualne piętno.

Tadeusz Gronowski, Radion. Sam pierze, 1926
tadeusz gronowski (1894 - 1990) - grafik, malarz, architekt wnętrz, twórca plakatów, ilustrator książek. był projektantem reklam dla przedwojennych firm, m.in. wedel i orbis, stworzył logo polskich linii lotniczych LOT, którym wygrał konkurs w 1929 urządzony przez te linie lotnicze na wyłonienie ich nowego znaku towarowego. uczestniczył w tworzeniu polichromii na kamienicach przy warszawskim rynku starego miasta. był członkiem stowarzyszenia artystów polskich "rytm".
Jego afisze reklamowe są znakomitym przykładem stylu art dèco; cechuje je syntetyczne traktowanie form podporządkowanych kompozycyjnym rytmom i operowanie jednorodnymi płaszczyznami intensywnych barw dookreślonych finezyjnym rysunkiem (V Targi Wschodnie oraz pierwsza wystawa Polskiego Komitetu Wystaw Rolniczych, 1924). Nowatorstwo jego rozwiązań plastycznych polegało na harmonijnym wtopieniu liternictwa w kadr kompozycji i nadaniu mu samoistnego waloru plastycznego. Wypracowana przez Gronowskiego formuła plakatu oparta była na zwięzłości znaku będącego wizualnym ekwiwalentem przedmiotów i zjawisk otaczającej rzeczywistości; przekazywane treści streszczało dowcipne hasło ("Radion sam pierze", 1926). W 1928 artysta wprowadził technikę prószu posługując się aerografem umożliwiającym subtelną modulację barw.
Waldemar Świerzy, Na czworakach Tadeusza Różewicza, 1972
waldemar świerzy (ur. 1931) - współtwórca polskiej szkoły plakatu, profesor projektowania plakatu w asp w poznaniu i warszawie.
Tuż po ukończeniu studiów Świerzy doskonalił swoje umiejętności warsztatowe i poszukiwał własnego stylu. W jego ówczesnych pracach rozwiązania graficzne dominowały nad malarskimi, a punktem wyjścia dla budowania znaku w plakacie była już wtedy postać ludzka. Jego plakaty z początku lat pięćdziesiątych charakteryzowały się uproszczeniem formy i nowatorskimi rozwiązaniami typograficznymi. Z wczesnego okresu twórczości artysty należy wspomnieć przede wszystkim o plakacie do filmu "Czerwona oberża""Bulwar zachodzącego słońca""Ulica hańby" (1959) należą dziś do klasyki światowego plakatu.



źródło: culture.pl, wikipedia.org

polska szkoła plakatu

polska szkoła plakatu

- początki istnienia plakatu jako gałęzi grafiki na ziemi polskiej sięgają końca XIX wieku, a raczej plakatu stanisława wyspiańskiego pt. wnętrze reklamujących przedstawienie maeterlincka z odczytem stanisława przybyszewskiego. później pierwsze polskie plakaty tworzył chociażby witkacy.


Stanisław Wyspiański, Wnętrze, 1899



- w latach 20. XX wieku rozpoczęto naukę plakatu na polskich uczelniach; w 1922 na asp powstała pracownia grafiki pod kierownictwem władysława skoczylasa, a w 1926 roku na wydziale politechniki warszawskiej powstała pracownia grafiki użytkowej, gdzie dbano o graficzny wyraz projektu, o formę podania, biegłość rysunkową, typograficzną, kompozycyjną.
- poważne zainteresowanie plakatem ze strony polskiej publiczności to mniej więcej lata 40., a przełomową datą był rok 1948, kiedy to henryk tomaszewski otrzymał pięć pierwszych nagród na międzynarodowej wystawie plakatu filmowego w wiedniu za plakaty Baryłeczka, Ludzie bez skrzydeł, Obywatel Kane, Niepotrzebni mogą odejść, Symfonia pastoralna.
Henryk Tomaszewski, Obywatel Kane, 1948
- w 1966 na I międzynarodowym biennale plakatu złoty medal otrzymał jan lenica za plakat do opery Wozzeck albana berga wykonany w 1964 i określany jako „międzynarodowa ikona lat 60.”

Jan Lenica, Wozzeck Albana Berga, 1964
- z powstaniem tzw. szkoły polskiego plakatu związane są nazwiska henryka tomaszewskiego i eryka lipińskiego, studentów asp, którym towarzyszy anegdota:
Po wojnie, bodajże w roku 45 spotkał się Lipiński z Tomaszewskim - mieszkali wtedy w Łodzi, bo nie mogli mieszkać w Warszawie... Spotkali się i mówi Lipiński do Tomaszewskiego: 'wiesz co, mam fajny pomysł, będziemy robili plakaty filmowe'. Tomaszewskiego mało zawał nie zabił. Powiedział: 'Jak to będziemy robili plakaty filmowe? My? Prawdziwi artyści? To jest niemożliwe.' 
- już dwa lata później, w 1947 artyści podpisali umowę z centralnym dystrybutorem film polski

terminu "Polska Szkoła Plakatu" stosuje się, w imię pewnych uproszczeń, wobec zjawisk, które, na skutek szczególnych okoliczności, zaszły w polskim środowisku graficznym w latach pięćdziesiątych, trwały i ulegały modyfikacjom aż do lat siedemdziesiątych, choć i dziś mówimy o kontynuatorach, czy spadkobiercach pewnych idei i nurtów plastycznych. Niektórzy datują początki Polskiej Szkoły na lata przedwojenne. Władysław Serwatowski pisze o plakacie art-deco: "Już w latach 20. XX wieku pojawiła się Polska Szkoła Plakatu. Ten styl historycy sztuki nazywają Stylem 1925 albo Stylem II Republiki."

- terminu tego po raz pierwszy użył jan lenica na łamach szwajcarskiego czasopisma "graphis" w numerze 88 z roku 1960

ośrodki i przedstawiciele

warszawa
- henryk tomaszewski
- wojciech fangor
- eryk lipiński
- roman cieślewicz
- stasys eidrigevicius

kraków
- józef mroszczak
- waldemar świerzy
- roman cieślewicz
- franciszek starowieyski
- władysław pluta

wrocław
- eugeniusz get-stankiewicz
- jan stawka
- maciej urbaniec

poznań
- andrzej prągowski


źródło: http://magazyn.culture.pl/pl/culture/artykuly/es_polska_szkola_plakatu